A może być jeszcze gorzej. Cypryjczycy spodziewają się bowiem, że na wyspie wyląduje jeszcze kilkadziesiąt tysięcy uchodźców. Nie wiedzą jednak, gdzie będą ich trzymać. Upychają ich na stadionach, w szkołach i internatach.
Miejsca jest jednak z dnia na dzień coraz mniej, bo niewielu z nich ruszyło w dalszą drogę. A Cypr miał być dla nich tylko przystankiem. Statki z kolejnymi uciekinierami przypływają każdego dnia. To głównie Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi i Australijczycy.
Dlatego władze Cypru proszą świat o pomoc. "Potrzebujemy więcej samolotów wysyłanych na Cypr, żeby ludzie mogli wracać do swoich krajów jak najszybciej" - powiedział minister spraw zagranicznych Jorgos Lilikas. I zapowiada, że bez międzynarodowego wsparcia pomoc dla uchodźców jest niemożliwa.