Rzadko się zdarza, żeby papież przepraszał za swoje słowa. Tak stało się wczoraj, kiedy Watykan podał komunikat, że Benedyktowi XVI jest bardzo przykro, iż jego wypowiedź o przemocy w islamie została "źle zrozumiana". Dziś przed modlitwą Anioł Pański osobiście już nie przepraszał, ale mówił, że jest głęboko poruszony reakcjami na jego wypowiedź i tłumaczył, że chciał przyczynić się do szczerego dialogu między religiami.

Taka reakcja była konieczna, bo to już nie żarty. Płynąca z całego islamskiego świata krytyka Benedykta XVI a nawet pogróżki pod jego adresem spowodowały wzmożoną czujność osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo głowy Kościoła. Pielgrzymów w Watykanie i Castel Gandolfo czekają wnikliwe kontrole.

Ale przeprosiny nie uspokoiły muzułmańskich przywódców. Oprócz oficjalnych protestów m.in. Egiptu i Turcji słychać oburzone głosy innych islamistów. Wśród nich - co było tylko kwestią czasu - terrorystów.

W Iraku ugrupowanie "Armia Mudżahedinów" zagroziło atakiem na Watykan. W jego oświadczeniu opublikowanym w internecie napisano: "Wasz krzyż w Rzymie zostanie zniszczony". W internecie pojawił się też wymierzony w Watykan film video, którego autorstwo przypisuje się al-Kaidzie.

Z kolei w Somalii ogłoszono "Polowanie na papieża". Włoskie służby bezpieczeństwa ostrzegają przed możliwymi atakami na włoskich żołnierzy stacjonujących za granicą - w Iraku, Afganistanie i Libanie.

Wszystko zaczęło się od wizyty papieża w rodzinnej Bawarii, gdzie nawiązując do pism XIV-wiecznego cesarza bizantyjskiego Manuela Drugiego powiedział, że choć jeden z pierwszych wersów Koranu mówi, iż "nie ma przymusu w religii", to w innych miejscach księga ta dopuszcza nawracanie siłą. Papież dodał, że chrześcijanie i muzułmanie inaczej rozumieją Boga.