To był jeden z wielu skoków 25-letniego Nowozelandczyka, Michaela Holmesa. Ale tym razem było inaczej. Najpierw nawalił główny spadochron. Potem zawiódł zapasowy. Zamiast spokojnie opadać, Michael wirował w powietrzu i jak kamień spadał w stronę ziemi.
Wszystko nagrała kamera zamontowana na jego kasku oraz kamera kolegi, który także wówczas skakał.
A miał szczęście. Wpadł w kolczaste krzaki buszu. Te zamortyzowały jego upadek i uratowały mu życie. Złamał sobie co prawda kości ramion, zwichnął kostkę i uszkodził płuco, ale wyjdzie z tego cało, bo natychmiast zabrano go do szpitala. Michael chce wrócić do skoków już w kwietniu.