Do tej pory nigdy nie udało się posadzić na ławie oskarżonych tak wielu członków organizacji Osamy bin Ladena. Jest więc szansa, że w czasie postępowania świat dowie się nieznanych dotąd szczegółów działania terrorystów.

Do tej pory - tak jak w przypadku ataków na Amerykę z 11 września 2001 r. - zamachowcy ginęli wraz ze swoimi ofiarami. Innych terrorystów zamieszanych w zamachy Amerykanie - w celu ominięcia procedur prawnych - uwięzili w obozie w Guantanamo. "Proces w Madrycie to dowód na to, że z Al-Kaidą i islamskim terroryzmem można walczyć w legalny sposób" - mówi DZIENNIKOWI francuski publicysta Guy Sorman.

Pierwsi oskarżeni przybyli do sądu o dziewiątej rano w opancerzonych samochodach gwardii cywilnej. Proces ruszył godzinę później w gmachu obstawionym kordonem policji i dziennikarzy. "Trzęsą mi się nogi, boję się, ściska mnie w żołądku" - łkała przed kamerami Pilar Manjón, przewodnicząca stowarzyszenia rodzin ofiar zamachu. Proces na żywo transmituje hiszpańska telewizja, radio oraz portal internetowy www.datadiar.com.

Za pancerną szybą w sądzie Audiencia Nacional zasiadło 20 Arabów oraz dziewięciu Hiszpanów. Pięciu mężczyzn - czterech Marokańczyków i Syryjczyka - oskarżono o zabójstwo 191 osób, usiłowanie zabójstwa 1755 i przynależność do grupy terrorystycznej powiązanej z Al-Kaidą. Prokuratorzy są przekonani, że schwytali najważniejsze nitki zabójczej machiny - tych, którzy podkładali bomby, i tych, którzy dostarczyli terrorystom materiały wybuchowe. Akta sprawy liczą ponad 100 tys. stron. Przesłuchanych ma zostać ponad 600 świadków i 100 ekspertów. Oskarżonych broni 22 adwokatów - 11 z Maroka, ośmiu z Hiszpanii oraz po jednym z Algierii, Syrii i Libanu.

"Nasz kraj znalazł się na pierwszej linii frontu walki z islamskim terroryzmem, bo jedną z ambicji fundamentalistów jest rekonkwista Hiszpanii. Ten cel wpisuje się w ideologię Al-Kaidy, dla której głównym zadaniem jest wprowadzenie wojny religijnej do Europy" - mówi DZIENNIKOWI Gustavo de Arístegui, specjalista od terroryzmu, autor książki "Dżihad w Hiszpanii".

"Egipcjanin Mohammed"
Mózgiem zamachów miał być 34-letni Rabi Osman Sajed Ahmed, zwany Egipcjaninem Mohammedem. Już w czerwcu 2004 r. w Mediolanie trafił w ręce włoskiej policji. Hiszpańscy śledczy zgłosili się o pomoc do Rzymu, gdy jego włoski numer telefonu znaleźli u kilku osób aresztowanych po zamachach. Z Madrytu do Rzymu nadeszła prośba o ustalenie miejsca pobytu podejrzanego. Włosi założyli podsłuchy. Z treści nagranych rozmów wynikało, że Mohammed jako spec od ładunków wybuchowych wymyślił sposób detonacji bomb za pomocą telefonów komórkowych. Główna ryba znalazła się w sieci. Wczoraj przed południem Mohammed z kamienną miną odrzucił wszystkie wniesione przeciwko niemu zarzuty i odmówił odpowiedzi na dalsze pytania sądu.


Bardziej rozmowny być może będzie Jusef Belhadż, uważany za rzecznika Al-Kaidy w Europie, który w śledztwie przyznał się w imieniu tej organizacji do autorstwa zamachów. Po nim ma zeznawać Hassan El Haski uważany za szefa Islamskiego Ugrupowania Bojowników w Hiszpanii. Sąd przesłucha także trzech oskarżonych o dokonanie zamachów, których świadkowie widzieli w pociągach: Dżamala Zugama, Basela Ghaljuna oraz Abdelmadżida Buszara, a następnie ich współpracowników.

Proces, obliczony na pięć miesięcy, ma wyjaśnić, w jaki sposób zamach został zaplanowany, zorganizowany, sfinansowany i przeprowadzony. Według prokuratorów, pieniądze na organizację zamachu pochodziły m.in. z przemytu narkotyków - haszyszu i ecstasy.

Choć przed sądem zasiadło wczoraj 29 osób, policja nadal prowadzi śledztwo. Na ławie oskarżonych brakuje bowiem 11 kluczowych podejrzanych. Jeden z nich prawdopodobnie został zabity w Iraku, trzem innym udało się zbiec zagranicę, a siedmiu zginęło w eksplozji budynku na przedmieściach Madrytu, gdzie osaczyła ich policja kilka tygodni po zamachu. Wśród nich był Tunezyjczyk Serhane ben Abdelmajid Fakhet, uważany wcześniej za drugi mózg całej operacji. Teraz poszukiwani są współpracownicy zabitych. Ostatnio zatrzymano sześć osób, które mogą pomóc śledczym ustalić kolejne szczegóły zamachu.

Proces bez precedensu

Madrycki proces będzie milowym krokiem w walce z terroryzmem. To pierwszy wielki proces przeciwko Al-Kaidzie za zamach na terenie Europy. Z jednej strony jest to manifestacja skuteczności hiszpańskiego wymiaru sprawiedliwości. Z drugiej - europejska siatka Al-Kaidy może go potraktować jako rodzaj reklamy - mówi DZIENNIKOWI francuski specjalista ds. walki z terroryzmem, Jean-Francois Daguzan z Fundacji Badań Strategicznych.


Zdaniem Guya Sormana, proces w Madrycie może "obudzić Europę". "W USA od czasu zamachów z 11 września 2001 r. istnieje ciągła świadomość zagrożenia ze strony terroryzmu. W Europie jest inaczej. Wszyscy mają nadzieję, że Al-Kaida działa w sąsiednim kraju, a nie u nas. Ten proces dowodzi, że islamscy terroryści są w całej Europie. We Francji wszyscy zajęci są kampanią prezydencką i zapomnieli o groźbie terroryzmu. Ten proces powinien otworzyć nam oczy" - mówi francuski ekspert.

I dodaje, że w Europie często krytykuje się Stany Zjednoczone za nielegalne przetrzymywanie terrorystów w bazie w Guantanamo. "Ale zapomina się przy tym, że na Starym Kontynencie ustawodawstwo antyterrorystyczne jest o wiele bardziej rozwinięte, represyjne i skuteczne. We Francji czy w Hiszpanii policja może podsłuchiwać bez zgody prokuratury rozmowy telefoniczne i przesłuchiwać podejrzanych o terroryzm przez cztery dni bez udziału adwokata, podczas gdy na terytorium USA to niemożliwe" - mówi Sorman.