Kasjerom pokazywane są zdjęcia potencjalnych terrorystów. Pracownicy mają robić notatki o klientach robiących duże zakupy w działach z chemią gospodarczą i ze sprzętem elektronicznym. Produkty na bazie alkoholu i łatwopalnych chemikaliów mogą bowiem posłużyć terrorystom do szybkiej konstrukcji małej bomby. Telefony komórkowe zakupione w dziale elkektronicznym mogą być użyte jako detonatory.

Pracownicy mają zwracać uwagę na osoby kręcące się wokół otwartych pojemników z żywnością (np. beczek z ogórkami). Wywiad przypuszcza, że terroryści będą chcieli skazić żywność np. substancjami radioaktywnymi.

Brytyjska prasa ma niemal pewność, że szkolenia są przeprowadzane nie tylko w sieciach Tesco i Asda. Tyle że nie wszystkie sklepy chcą się do tego przyznać, by nie odstraszać klientów.

MI5 współpracuje z amerykańskim FBI. Federalni mają bowiem większe doświadczenie. Twierdzą, że dzięki szkoleniom w ubiegłym roku udaremniono zamachy w amerykańskich szpitalach i supermarketach.

O szkoleniach poinformował tygodnik "Independent on Sunday".