W ukraińskiej stolicy pozostały tylko te oddziały wojsk wewnętrznych, które będą ochraniać imprezy w czasie rozpoczynających się właśnie Dni Kijowa.

Jeszcze wczoraj, gdy prezydent wezwał do stolicy 3,5 tysiąca żołnierzy, a milicja zatrzymywała na rogatkach kolumny wojsk, istniało poważne zagrożenie, że na Ukrainie poleje się krew. Żołnierze zostawiali swoje autobusy i nocą maszerowali do Kijowa.

Na szczęście trwające do rana negocjacje Wiktora Juszczenki i Wiktora Janukowycza zakończyły się sukcesem. Politycy porozumieli się co do terminu wcześniejszych wyborów. Ukraińcy pójdą do urn 30 września.

Ale prezydent nie chce udawać, że nic się nie stało. Ostro skrytykował ministra MSW Wasyla Cuszkę. Szef resortu nakazał oddziałom wojsk wewnętrznych zająć siedzibę Prokuratury Generalnej, gdy Juszczenko odwołał prokuratora. Uzbrojeni żołnierze weszli do budynku.

"Po raz pierwszy od 15 lat człowiek z pistoletem wszedł do instytucji państwowej. Jest to niezwykle ciężki problem" - irytuje się Juszczenko, dodając, że resortami siłowymi nie wolno rozwiązywać problemów politycznych.

Nie wspomniał jednak o tym, że sam ściągnął pod Kijów 3,5 tysiąca żołnierzy. Twierdził, że wojsko będzie ochraniać Dni Kijowa, jednak gdy tylko porozumiał się z premierem, odesłał większość żołnierzy do koszar.