Państwo Środka chce przeskoczyć Rosjan i rzucić wyzwanie USA, które po upadku ZSRR zdobywają najwięcej złotych krążków. Ale Moskwa ani myśli ustąpić pola, w zamkniętych ośrodkach sportowych trwają przygotowania do starcia o prestiż.

Chociaż od środy od godziny 20.08 zostanie równo rok do rozpoczęcia igrzysk, władze Pekinu twierdzą, że miasto będzie do nich przygotowane już za pięć miesięcy. W sobotę setka chińskich gwiazd muzyki pop odśpiewała olimpijską pieśń "Jesteśmy gotowi", a nadzieje miejscowych kibiców na deszcz złotych medali są tak rozbuchane, że państwowi oficjele próbują je studzić.

Reklama

Ku zaskoczeniu świata chiński głód sukcesu podsycili niedawno liderzy ostatnich igrzysk w Atenach. "Chiny wystawią sportowców, którzy zadziwią świat" - powiedział Jim Scherr, szef Komitetu Olimpijskiego USA. Jego podwładny Steve Rousch wyliczył, że w rozmaitych mistrzostwach świata w ubiegłym roku chińscy sportowcy zdobyli w sumie 43 złote medale, podczas gdy amerykańscy 36, a rosyjscy 35.

Rosjanie nie tracą jednak ducha. "Chinom nikt nie zabrania marzyć, ale w Pekinie prawdziwa walka o medale rozegra się między USA a Rosją" - mówi DZIENNIKOWI Nikołaj Parchomienko z Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego. Plan przygotowań do Pekinu powstał w Rosji już rok temu, a w maju prezydent Putin specjalnym dekretem nakazał udzielić olimpijczykom wszelkiej pomocy. "Nasz system szkoleniowy funkcjonuje świetnie od czasów ZSRR. Stawiamy na sporty wodne oraz lekkoatletykę i w tych dziedzinach wygrywamy" - dodaje Parchomienko.

Reklama

Rosja nie planuje rewolucji w przygotowaniach, chociaż wszyscy przewidują, że w Pekinie jej sportowcy zmierzą się nie tylko z chińskimi konkurentami, ale także potężną presją publiczności. Ale i to nie jest problemem, w 1988 r. sowieccy sportowcy zmagali się z podobną niechęcią Azjatów w Seulu, a i tak wrócili z największym workiem medali.

Sęk jednak w tym, że tym razem Chiny szykują się właśnie do ofensywy w sportach wodnych i lekkoatletyce, w których Rosjanie zdobywają sporo medali. Już od Aten chiński resort sportu prowadzi projekt "911", w myśl którego krajowi sportowcy mają zacząć dominować na nowych polach.

Rosjanie nie są jednak na przegranej pozycji. Chińczycy osiągają dobre wyniki, pod warunkiem że długo pracują. Tak wykuwała się chińska dominacja w tenisie stołowym, wioślarstwie czy strzelectwie. Fundamentem chińskiego systemu przygotowań jest system 3 tys. szkół sportowych, które z 400 tys. uprzednio wyselekcjonowanych talentów wykuwają mistrzów.

Reklama

Morderczy trening zaczynają już 6-letnie dzieci, które karierę okupują pracą od świtu do zmierzchu i niemal całkowitą utratą życia prywatnego. Australijski dziennik "The Age" pisał niedawno o 3-letniej Liu Yitong, która jeszcze nie potrafi się sama ubrać, a już ćwiczy gimnastykę z myślą o igrzyskach w 2020 r.

"Nie mam wątpliwości. W Pekinie zdobędą najwięcej złotych medali. Na pewno zaskoczą nas w wielu dyscyplinach, bo brak tradycji nadrabiają pracą i horrendalnymi gażami dla zagranicznych trenerów" - ocenia Bogdan Chruścicki, olimpijski komentator Eurosportu, który zaliczył 11 olimpiad. "Pekin to będzie dopiero początek. O ile do tej pory olimpijski wyścig o medale rozgrywał się między Rosją i Ameryką, teraz będzie wyścig Chiny kontra reszta świata" - dodaje.