Przedmiotem kontrowersji jest nowy przedmiot, który od września wchodzi do szkół podstawowych. Rząd przekonuje, że celem edukacji obywatelskiej jest nauczanie wartości, na których opiera się nowoczesna, pluralistyczna demokracja, ale opozycja i Kościół katolicki obawiają się, że to kolejny krok w prowadzonej przez socjalistów inżynierii społecznej - dzieci będą uczone m.in. tolerancji dla homoseksualistów i przekonywane, że moralność to rzecz względna.
Na razie edukacja obywatelska zostanie wprowadzona w szkołach pięciu spośród 17 hiszpańskich regionów, ale od przyszłego roku szkolnego - już we wszystkich. Będzie ona obowiązkowa w czterech ostatnich klasach szkoły podstawowej, w wymiarze jednej lub dwóch lekcji tygodniowo. W ich trakcie dzieci będą się uczyć o prawach obywatelskich czy zapobieganiu przemocy domowej.
Nauczyciele będą im również wbijać do głowy, że nie ma nic złego w homoseksualizmie, a katolicka moralność to tylko jedna z wielu dróg, które są "jednakowo dobre". Victorino Mayoral, deputowany Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE), który uczestniczył w przygotowywaniu programu, przekonuje, że ministerstwo edukacji nie chce walczyć z tradycyjną rodziną, lecz raczej informować o tym, że homoseksualne małżeństwa są Hiszpanii legalne i zrównane w prawach z normalnymi rodzinami. "Dzieci w szkolnych klasach reprezentują wszystkie typy rodzin - samotnych rodziców, gejów czy rozwiedzionych rodziców. Chcemy pokazywać jak wygląda rzeczywistość" - mówi w jednym z wywiadów.
Hiszpańscy biskupi oraz spora część nauczycieli ostrzega jednak, że nowy przedmiot będzie narzucał uczniom wartości, które są radykalnie inne od uznawanych przez ich rodziców. "Te zajęcia stoją w sprzeczności z podstawowymi zasadami konstytucji i z prawem rodziców do kształtowania zasad moralnych ich własnych dzieci" - mówił przed kilkoma dniami arcybiskup Madrytu kardynał Antonio Rouco Varela. Konferencja episkopatu wezwała rodziców do protestowania wszystkimi legalnymi środkami przeciw nowemu przedmiotowi, a kilku biskupów wezwało nawet do jego bojkotu.
Premier Zapatero zareagował po swojemu - arogancją. "Żadna wiara nie jest ponad prawem" - oświadczył niedawno na konferencji młodzieżówki partii socjalistycznej. Ale głosy sprzeciwu nie ograniczają się tylko do hierarchii. Pranie mózgu dzieciom nie podoba się też opozycyjnej Partii Ludowej, katolickim nauczycielom, konserwatywnym publicystom, a także przedstawicielom ponadmilionowej społeczności muzułmańskiej.
"Jest wielu ludzi, którzy nie chcą, aby ich dzieci myślały, że jest pięć różnych, równie dobrych typów seksualności i pięć równie dobrych typów rodzin" - przekonuje w rozmowie z DZIENNIKIEM Luis Lopez de Francisco, rzecznik madryckiego Stowarzyszenia Szkoł Prywatnych (AMEP). "To nie jest zwykła zmiana programu nauczania, to wielki skok w przepaść. Socjaliści chcą zideologizować i upaństwowić sferę, za którą odpowiedzialni są rodzice" - mówi „Dziennikowi” Manuel Marin, publicysta centroprawicowego dziennika "ABC".
Być może jednak nie zdążą tego zrobić, przynajmniej w tych 12 regionach, które edukację obywatelską mają wprowadzić dopiero za rok. Już na wiosnę przyszłego roku w Hiszpanii odbędą się wybory parlamentarne. Na razie wiele wskazuje na to, że Hiszpanie puszczą rząd Zapatero z torbami.
ARTUR CIECHANOWICZ: Rząd premiera Zapatero planuje wprowadzić nowy przedmiot do szkół - edukację obywatelską. Jaki jest stosunek Partii Ludowej do tego pomysłu?
ADOLFO ABEJON: Jesteśmy zdecydowanie przeciw. Zresztą nie tylko my. Plany premiera Zapatero wywołały burzę w hiszpańskim społeczeństwie. Nic dziwnego - to fatalny pomysł.
Edukacja obywatelska fatalnym pomysłem? Dlaczego?
Po pierwsze premier zdecydował się na niebezpieczny precedens: nie konsultował swej decyzji z największą siłą opozycyjną - Partią Ludową i w ogóle nie wziął pod uwagę, że może istnieć odmienne zdanie. Dotychczas tak ważne sprawy jak edukacja były jednak mimo wszystko przedmiotem konsensusu między rządzącymi i opozycją. Najgorsze jest jednak to, że podczas lekcji szkoła ma wpajać dziesięcioletnim dzieciom, co mają czuć i jak mają żyć. Jest to ograniczenie wolności sumienia. Dodatkowo projekt ten ogranicza wolność rodziców do wychowywania własnego potomstwa. Proszę sobie uświadomić doniosłość takiej decyzji: szkoła i państwo wkraczają w sferę, za którą odpowiedzialni dotychczas byli rodzice.
Czy szkoła nie ma prawa uczyć dzieci postaw obywatelskich?
Oczywiście, że ma i powinna to robić. Ale lekcje, na których się uczy relatywizmu moralnego, to pomyłka. Socjaliści zamierzają wpajać dzieciom przekonanie, że istnieje wiele modeli rodziny i wszystkie, homo- i heteroseksualne są równe. To nie ma nic wspólnego z obywatelskim wychowaniem. Przecież dzieci przyjmują za dobrą monetę wszystko, co usłyszą od nauczycieli. Przyniesie to więcej szkód niż pożytku.
Czy konserwatyści mają inny pomysł?
Nie widzę żadnego powodu, by był to przedmiot obowiązkowy. Przecież religia nie jest obowiązkowa, bo nikt nikogo nie zmusza do uznawania katolickiej wizji świata. Niech socjaliści nie zmuszają innych do uznawania swojej wizji.
ADOLFO ABEJON polityk konserwatywnej Partii Ludowej (PP), rzecznik komisji ds. edukacji i nauki senatu hiszpańskiego