Kiedy skończyły się wstrząsy, wydawało się, że najgorsze minęło. Ale dla wielu Peruwiańczyków dopiero wtedy zaczęło się piekło. W Ica i Pisco zginęło najwięcej ludzi, a oba miasta praktycznie przestały istnieć. Ich mieszkańcy są na skraju wyczerpania.
Brakuje jedzenia i wody pitnej. Większość ludzi śpi na dworze. Boją się wrócić do domów, o ile nie zawaliły się w czasie wstrząsów.
Do miast dociera coraz więcej wojskowych. Przede wszystkim będą chronić Peruwiańczyków przed nimi samymi. Już zaczęły się rozboje i kradzieże. A w sobotę wściekły tłum zaatakował ciężarówkę z jedzeniem. Dlatego prezydent Peru Alan Garcia zdecydował się wysłać do Pisco I Ica 1000 żołnierzy i dwa razy więcej policjantów.
Siły mają zrobić wszystko, by zapewnić spokój. "Moim obowiązkiem jest przywrócenie porządku w kraju i zrobimy to, niezależne od kosztów" - powiedział Garcia, po odwiedzeniu rejonów zniszczonych przez trzęsienie ziemi.
W środowym trzęsieniu ziemi zginęło według ostatnich szacunków 540 osób. Ponad 1500 było rannych. Ci, którzy teraz nocują na ulicach oskarżają głównie rząd, że nic nie robi.
Rząd twierdzi, że robi wszystko co w jego mocy. Ale sam nie jest w stanie sprostać tej tragedii. Peruwiańczykom pomagają już m.in. Amerykanie i Brytyjczycy.
Narasta napięcie po niedawnym trzęsieniu ziemi w Peru. W Pisco i Ica, które najmocniej ucierpiały ludzie zaczynają się atakować i rabować co popadnie. A to dlatego, że nie ma wody i jedzenia oraz jest bardzo zimno, a ludzi śpią na zewnątrz.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama