Czek podpisany został z przez prezesów konsorcjum finansowego, które w kontrakcie zastrzegło swoją anonimowość. Umowa sprzedaży inkrustowanej 8601 diamentami czaszki przewiduje, że Hirst będzie mógł w przyszłości decydować o losie swojego dzieła.

"Zastrzegliśmy, że w ciągu najbliższych trzech lat rzeźba będzie wystawiana w muzeach na całym świecie, później będzie już tylko zdobić gabinety szefów wielkich koncernów" - mówi menedżer artysty. - "Kupujący nie dostali od nas żadnej zniżki, oczekiwaliśmy 50 milionów funtów w gotówce i tyle dostaliśmy" - dodaje. Jak podkreślają brytyjskie media, transakcja czyni Hirsta najbogatszym brytyjskim artystą.

"Diamenty kosztowały 24 miliony dolarów, czaszkę dostał za darmo. Hirst jest chyba lepszym biznesmenem niż artystą" - ironizował dziennik "The Guardian".

Premierę nowego dzieła Brytyjczyka, która odbyła się na początku czerwca w jednej z londyńskich galerii, była jednym z najważniejszych artystycznych wydarzeń roku. Od dłuższego czasu plotkowano, że Hirst szykuje prawdziwą rewelację, skupuje u jubilerów tysiące szlachetnych kamieni, że na jednej z aukcji kupił 52-karatowy różowy diament.

"Kto wie, czy znany z prowokacji artysta nie zorganizuje nad brzegiem Tamizy happeningu i nie wyrzuci kamieni do rzeki" - prorokował jeden z londyńskich marszandów.

2 czerwca w prestiżowej White Cube Gallery w Londynie Hirst zaprezentował w końcu swoje nowe dzieło zatytułowane "Na miłość boską" ("For the Love of God"). Rzeźba będąca odlewem ludzkiej czaszki inkrustowana diamentami, które mają razem 11106 karatów, stała się bohaterką większości newsów. "Bez względu na to, czy to kicz, czy jedynie prowokacja, dzięki Hirstowi sztuka nowoczesna staje się tematem rozmów zwykłych Brytyjczyków" - chwalił dzieło prezenter stacji BBC.

Inspiracją dla Hirsta był jeden z eksponatów londyńskiego British Museum - aztecka czaszka wysadzana turkusami. Do wykonania swojego projektu artysta potrzebował modelu - znalazł go w jednym ze sklepów w Londynie. Była to prawdziwa ludzka czaszka z XVIII w., najprawdopodobniej należąca do mieszkańca Europy w wieku około 30-35 lat. Na jej podstawie Hirst wykonał odlew z tysiącami niewielkich otworów do umieszczenia diamentów. "Wsadziliśmy diamenty wszędzie, gdzie się dało. Są nawet w nosie" - mówi Hirst. Jego zdaniem czaszka symbolizuje krótkotrwałość ludzkiej egzystencji. "Nie miałbym nic przeciwko, żeby coś takiego zrobiono z moją czaszką, kiedy umrę" - mówi Hirst.

Oczywiście dzieło Hirsta, który wcześniej zasłynął cyklem "Natural History" składającym się z wypchanych sylwetek zwierząt zanurzonych w formalinie oraz pracą "Fizyczna niemożliwość śmierci w umyśle istoty żyjącej" przedstawiającą rzeczywistych rozmiarów rekina w gigantycznym akwarium, większość znawców traktuje jedynie w kategoriach medialnej prowokacji. Również wśród polskich artystów słychać podobne głosy. Mieszkający w Gdańsku rzeźbiarz ukrywający się pod pseudonimem Peter Fuss na początku lipca zaprezentował parodię pracy Hirsta zatytułowaną "For the Laugh of God". Jego plastikowa czaszka wysadzana szkiełkami kosztuje 1000 zł. "Moja praca też się błyszczy, a nikt się nią zachwyca. Rzecz Hirsta została okrzyknięta pierwszym arcydziełem XXI wieku. Dlaczego nie superkiczem za ogromne pieniądze?" - dziwi się Fuss.













Reklama