Nowofedoriwka to niewielkie miasto na ukraińskim Krymie. Swoją rolę w historii odegrało w 1945 r., gdy na miejscowym lotnisku wojskowym w drodze na konferencję w Jałcie lądowali Winston Churchill i Franklin D. Roosevelt. Później powstał tu garnizon sowieckiego lotnictwa, w ramach którego do dziś działa Nitka, jedyny w całym dawnym ZSRR kompleks szkoleniowy dla pilotów korzystających z lotniskowców. Rosyjskie dowództwo zadecydowało, że podobne obiekty, mimo dobrych relacji z Ukrainą Wiktora Janukowycza, powinny na wszelki wypadek znajdować się na terytorium macierzy.
Dlatego w ciągu najbliższych lat ma zostać oddane do użytku analogiczne centrum w Jejsku w Kraju Krasnodarskim. Nowa Nitka ma kosztować aż 15 mld dol., co starczyłoby na 100 lat eksploatacji Nowofedoriwki. Jako że sami Rosjanie dysponują zaledwie jednym lotniskowcem (jest nim „Admirał Kuzniecow”), media i niektórzy wojskowi mają wątpliwości, czy taka inwestycja w ogóle się opłaca.
Nie jest to jedyny plan Kremla w tej sferze. Dwie rosyjskie fabryki szykują się do rozpoczęcia produkcji silników do śmigłowców Mi i pocisków manewrujących. Do tej pory ich jedynym dostawcą był ukraiński Motor Sicz z Zaporoża. Rosjanie usilnie starają się przekonać Ukraińców do sprzedaży pakietu kontrolnego przedsiębiorstwa. Kijów jednak się opiera, bojąc się utraty strategicznej fabryki. Alternatywą jest rezygnacja z usług sąsiada.
Do zamknięcia szykowany jest także słynny Bajkonur – największy kosmodrom świata, z którego do dziś korzystają rosyjskie wojska kosmiczne. Choć miasto jest wyłączone spod władzy Kazachstanu, Rosjanie szykują się do budowy nowego kosmodromu na Dalekim Wschodzie. Wostocznyj ma zostać ukończony w 2020 r., jednak już w 2015 r. powinna z niego wystartować pierwsza rakieta.
Reklama
Wcześniej Kreml wygasił trzy stacje radiolokacyjne: jedną na Łotwie i dwie na Ukrainie, zastępując je obiektami w zachodniej i południowej Rosji. Część obowiązków przejęła wówczas stacja w białoruskich Hancewiczach. Jednak na dłuższą metę także jej los, podobnie jak innych rosyjskich obiektów radiolokacyjnych na Białorusi, w Azerbejdżanie i Kazachstanie, stoi pod znakiem zapytania. Na terytorium Rosji w ciągu najbliższych kilku lat ma powstać cały system stacji typu Woronież, które monitorują przeloty rakiet i pocisków w promieniu 4,5 tys. km. Budowa jednej takiej stacji kosztuje 1,5 mld dol.
Reklama
Wycofywanie się z postsowieckiej infrastruktury przez Rosję nie oznacza jednak, że Kreml przechodzi do defensywy. To raczej sposób na wzmocnienie bezpieczeństwa. O rezygnacji z baz wojskowych, podkreślających zasięg rosyjskiej strefy wpływów, nikt nie myśli. Przeciwnie: od początku roku przedłużono – odpowiednio do 2042 i 2044 r. – umowy o wynajmie baz wojskowych w ukraińskim Sewastopolu i armeńskim Giumri. Rosjanie wzmacniają swoją obecność wojskową w Abchazji i Osetii Płd., toczą się też rozmowy w sprawie rozbudowy punktów stacjonowania floty w Jemenie, Libii i Syrii.
Na wojsko Kreml nie szczędzi pieniędzy. Świadczy o tym niedawno ogłoszony, warty 15 mld dol. plan przezbrojenia armii w nowoczesny sprzęt z Zachodu. Wydatki na obronę w 2013 r. mają osiągnąć 67 mld dol. Konkrety będą znane jesienią, gdy rząd przyjmie szczegółowy plan uzbrojenia armii na lata 2011 – 2020.