W czwartek Steinbach zapowiedziała, że nie będzie ponownie kandydować do zarządu CDU po tym, jak zarzucono jej sugerowanie współodpowiedzialności Polski za wywołanie II wojny światowej. W środę na zamkniętym posiedzeniu kierownictwa frakcji chadeckiej Steinbach powiedziała, że faktem, jest, iż Polska już w marcu 1939 roku rozpoczęła mobilizację.
Wypowiedź ta wywołała w Niemczech polityczne trzęsienie ziemi. Politycy wszystkich partii - również współrządzącej z CDU liberalnej FDP - ostro skrytykowali Steinbach. "Ona szkodzi Niemcom" - stwierdził szef FDP i minister spraw zagranicznych Niemiec Guido Westerwelle. Nawet partyjni koledzy Steinbach z CDU bronili jej bez przekonania.
Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" porównuje oburzenie w związku z wypowiedziami szefowej BdV z gorącą dyskusją na temat krytykowanego za prowokacyjne tezy o imigrantach członka zarządu Bundesbanku, socjaldemokraty Thilo Sarrazina.
"Oba przypadki są podobne w jednym punkcie: Steinbach, tak jak Sarrazin, żąda od własnej partii, by się zdeklarowała. Oboje roszczą sobie prawo do wolności słowa. W rzeczywistości chodzi jednak o to, jak bardzo można przeciągnąć strunę w partii" - pisze "SZ".
Według dziennika wypowiedzi Steinbach "nie spadły nagle jak grom z jasnego z nieba, ale pochodzą stamtąd, gdzie ta polityk od dawna stoi: z całkiem odległej prawej strony". "Nie tak odległej, by negować niemiecką winę za wybuch II wojny światowej. Nie było to też - jak wiarygodnie zapewniała Steinbach - jej zamiarem. Pozostaje pytanie, co właściwie zamierzała?" - pisze bawarski dziennik.
Jak podkreśla, można oczywiście mówić o tym, że Polska w marcu 1939 roku mobilizowała swe wojska. "Kto jednak zaraz nie doda, że Polska działała w obliczu oczywistego zagrożenia ze strony nazistowskich Niemiec, posługuje się perfidną polemiką. Steinbach nie mogła bardziej wyraźnie potwierdzić tego, co mówili jej krytycy od byłego ministra spraw zagranicznych Polski Władysława Bartoszewskiego po (szefa niemieckiej dyplomacji) Guido Westerwellego" - ocenia "SZ".
Według dziennika jest kwestią otwartą, jak długo chadecja zechce jeszcze chronić szefową BdV. "Głos ma teraz (kanclerz) Angela Merkel" - dodaje.
"CDU zrzuca balast" - komentuje z kolei tygodnik "Der Spiegel" w internetowym wydaniu. "Kontrowersyjna funkcjonariuszka organizacji wypędzonych Erika Steinbach odwraca się plecami do kierownictwa CDU - z wielkim hukiem. Dla chadecji to błogosławieństwo: wreszcie partia ta może uwolnić od bagażu historycznego" - pisze komentator.
Według "Spiegla" wypowiedzi Steinbach były "niepotrzebne, głupie i wsteczne". "Można powiedzieć, że pani Steinbach pokazała swoją prawdziwą twarz" - dodaje.
"Teraz jednak okazuje się: w całej swej przesadzie Polacy wykazali się w zasadzie dobrym wyczuciem. Za uprzejmą fasadą stoi pani Steinbach jako funkcjonariuszka wypędzonych starego typu" - pisze "Der Spiegel".
"Merkel i spółka nie mogą pozwalać dłużej na to, by ludzie tacy jak Steinbach dyktowali jej, jak kształtować stosunki ze wschodnioeuropejskim sąsiadem" - dodaje.
Także "Die Welt" porównuje Steinbach z Thilo Sarrazinem. "Oboje mylą osobistą wolność słowa z cienką granicą dla prywatnych wypowiedzi, wytyczaną przez udział w polityce państwa" - pisze gazeta.
Jak dodaje rząd federalny zmobilizował swój cały autorytet, by zapewnić BdV miejsce i głos w państwowej fundacji dla upamiętnienia wysiedleń. "Rząd nie uczynił tego po to, by finansować alternatywne poglądy dotyczące przyczyn wojny światowej" - pisze "Die Welt".
"Erika Steinbach zawsze popierała pojednanie europejskie. Dlaczego teraz uprawia politykę historyczną, jak w niektórych krajach bałkańskich? To nie jest +konserwatywne+ w rozumieniu CDU i dlatego wycofanie się Steinbach z zarządu partii jest konsekwentnym krokiem. Chadecja musi wyważyć wolność słowa oraz swoją rolę frakcji rządzącej. Powinna też jednak mieć szansę, by jeszcze raz dać Erice Steinbach czas na zastanowienie" - pisze "Die Welt".