Średnio co dwa dni w Rzymie i Mediolanie dochodzi do napadu na aptekę. Według danych przedstawionych w sobotę, w 2009 roku w Wiecznym Mieście zanotowano 192 takie przypadki, a w Mediolanie - 220. Podobnie jest prawie w całych Włoszech.
"Sytuacja staje się coraz poważniejsza" - przyznała prezes stowarzyszenia właścicieli aptek (Federfarma) Annarosa Racca. Organizacja ta podniosła alarm w związku z rosnącym zjawiskiem przestępczości i zwróciła się do ministerstwa spraw wewnętrznych Włoch z prośbą o pomoc.
Zgodnie z podpisanym porozumieniem wszystkie apteki zostaną połączone systemem kamer przemysłowych z policją.
Farmaceuci przyznają, że przestępcy traktują pozbawione na ogół całkowicie ochrony apteki niemal jak "bankomaty", do których wpadają po pewne pieniądze. Porównanie to, zauważa się, jest o tyle na miejscu, że podczas gdy spada liczba napadów na banki, liczba napadów na apteki rośnie.