Niemy protest odzwierciedla sprzeciw eurodeputowanych socjalistycznych, liberalnych i Zielonych wobec węgierskiej ustawy medialnej, która uważana jest przez organizacje dziennikarzy i obrońców praw człowieka za próbę uciszenia i podporządkowania mediów.
"Cieszę się, że posiedzenia PE są tak dynamiczne - nawet bardziej niż parlamentu węgierskiego. Czuję się jak w domu" - skomentował Orban rozpoczynając przemówienie.
Do eurodeputowanych apelował, by nie mieszać krytyki dotyczącej polityki węgierskiej z unijną prezydencją. "Jestem gotowy do walki. Ale jeśli to Państwo zrobią, to ucierpi cała UE" - ostrzegł. Powtórzył obietnicę, że Węgry zmienią ustawę, jeśli okaże się to konieczne w ślad za trwającą oceną prowadzoną przez Komisję Europejską.
"Jeśli ktoś chce walczyć o wolność prasy, to może liczyć na pomoc antykomunistycznego rządu węgierskiego, który ma doświadczenia w tej materii" - zadeklarował.
Swój kraj przedstawił jako ten, który po II wojnie światowej "przelał najwięcej krwi za demokrację i za wolność" i wraz z rewolucją 1956 roku "był tym, który jako pierwszy zaczął demontować system komunistyczny i walczyć zbrojnie z ZSRR". "Jako pierwsi pokazaliśmy światu, że komunizm to nie niewinna ideologia, ale podstawowe zagrożenie dla cywilizacji Zachodu - podkreślił. - My, jako Węgry, zrobiliśmy wiele na rzecz ponownego zjednoczenia Europy".