Na mocy rządowych propozycji pacjenci mają zwięźle opisać lekarzowi w e-mailu co im dolega, zaś osoby cierpiące na przewlekłe choroby, jak np. cukrzyca czy niewydolność serca, będą same musiały zmierzyć sobie ciśnienie krwi, poziom cukru, temperaturę i wysłać wynik.
W Kornwalii, Kencie i wschodnim Londynie z udziałem 6 tys. pacjentów uruchomiono kilkumiesięczny program pilotażowy mający przetestować to rozwiązanie. Pacjenci otrzymali urządzenia do elektronicznych pomiarów i będą wysyłać wyniki w ustalonym odstępie czasu. Jeśli lekarz uzna, że potrzebna jest rozmowa z pacjentem, to wyznaczy termin na wizytę.
W mniej poważnych przypadkach, lekarz odpowie na e-mail udzielając wskazówek, jak pacjent ma sobie radzić. Służbie zdrowia ma to zaoszczędzić ok. 1 mld funtów rocznie.
Propozycje zostały przyjęte z dystansem przez lekarzy. Przewodniczący Stowarzyszenia Brytyjskich Lekarzy (BMA) Laurence Buckman wskazał, że pacjent może nie zrozumieć objawów choroby, np. uznać, że poważna infekcja płuc jest zwykłym kaszlem. Skutkiem będzie nieprawidłowa diagnoza lekarska.
Rozwiązania krytykuje się także jako niebezpieczne z punktu widzenia prywatności. Lekarze mogą nie mieć pewności, czy ktoś w e-mailu nie podaje się za kogoś, kim nie jest, ani też, czy ich zalecenia nie trafią w niepowołane ręce.
Niektóre brytyjskie przychodnie od pewnego czasu zniechęcają pacjentów do przychodzenia, ostrzegając, że w poczekalniach można się zarazić najłatwiej, bądź ustalają listę pacjentów priorytetowych, zwykle kobiet w ciąży, cukrzyków i emerytów. Osobom spoza listy sugeruje się, by łapali lekarza na telefon, lub konsultowali się z farmaceutą.