Podczas telefonicznej rozmowy z przywódcą Libii Muammarem Kadafim premier Włoch Silvio Berlusconi mówił we wtorek o potrzebie pokojowego rozwiązania obecnego kryzysu, "pod znakiem modernizacji", by oddalić ryzyko wojny domowej - podała agencja Ansa.
Według włoskiej agencji prasowej w czasie 20-minutowej rozmowy szef rządu w Rzymie stanowczo odrzucił oskarżenia Kadafiego, jakoby Włochy dostarczyły "broń i rakiety" manifestantom w Bengazi.
Tymczasem libijska agencja Jana podała, że Kadafi zapewnił premiera Berlusconiego, że w jego kraju wszystko jest w porządku i że prawdę o wydarzeniach przedstawiają libijskie media.
Wieczorem po przemówieniu dyktatora jego syn Seif al-Islam poinformował, że w zamieszkach, które towarzyszyły rewolcie w Libii, śmierć poniosło 300 osób: 242 cywilów i 58 żołnierzy.
Według Al-Dżaziry do starć doszło w dzielnicy Bin Aszur oraz w alei Jumhurija w centrum miasta. A minister spraw wewnętrznych wezwał wojsko, by przyłączyło się do narodu i odpowiedziało na jego "uzasadnione żądania". Minister wypowiedział posłuszeństwo Kadafiemu i zadeklarował poparcie dla "rewolucji 17 lutego".
W jego ślady poszedł minister bezpieczeństwa publicznego Libii Abd al-Fatah al-Junis Ubejdi. Al-Dżazira nadała ona amatorskie nagranie wideo, na którym siedzący przy swoim biurku Ubejdi odczytuje oświadczenie. Minister wezwał również wojsko, by przyłączyło się do narodu i jego "uzasadnionych żądań"
Podczas przemówienia, w którym Kadafi zagroził represjami podobnymi do tych z Placu Tiananmen oraz karą śmierci dla wszystkich uzbrojonych manifestantów, demonstranci wznosili okrzyki i rzucali butami w ekran z jego podobizną - podała Al-Dżazira.
Protesty przeciwko reżimowi Kadafiego, który rządzi Libią od 42 lat, rozpoczęły się tydzień temu na wschodzie kraju, m.in. w Bengazi. Następnie gwałtowne zamieszki objęły Trypolis. Przeciwko demonstrującym brutalnie wystąpiły siły bezpieczeństwa i wojsko. Telewizja Al-Dżazira mówiła nawet o 250 zabitych.