Szef państwa francuskiego poinformował o tym po nadzwyczajnym szczycie międzynarodowym w Paryżu w sprawie sytuacji w Libii. W spotkaniu wzięli udział m.in. przywódcy krajów Unii Europejskiej, amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton, sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, przywódca Ligi Arabskiej Amr Musa.

Reklama

"Nasze siły lotnicze występują przeciw wszelkiej agresji samolotów pułkownika Kadafiego. Już teraz nasze samoloty zapobiegają wszelkim atakom lotniczym (ze strony sił libijskiego przywódcy)" - podkreślił Sarkozy w krótkim oświadczeniu po paryskim spotkaniu. Dodał, że "inne samoloty (koalicji) są już gotowe do ataków na pojazdy opancerzone" libijskiego reżimu.

Prezydent Francji podkreślił też, że Kadafi może jeszcze "uniknąć najgorszego", jeśli zaakceptuje "natychmiast i bezwarunkowo" rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ, zakazującą lotów nad Libią. Sarkozy zaznaczył też, że "drzwi dyplomacji otworzą się na nowo, kiedy przemoc (ze strony sił Kadafiego) ustanie".

W trakcie szczytu francuskie media podały, że kilka myśliwców francuskich Rafale pojawiło się w sobotę nad libijskim miastem Bengazi, aby nadzorować tamtejszą przestrzeń powietrzną. Według telewizji BFM, nie prowadzą one obecnie ataków lotniczych na cele Kadafiego, ale pełnią misję zwiadowczą, pilnując, aby władze Libii nie łamały zakazu lotów.

Reklama

W sobotę, tuż przed rozpoczęciem szczytu, nieoficjalne źródło dyplomatyczne w Paryżu podało, że mocarstwa mogą rozpocząć uderzenia militarne na wybrane cele w Libii jeszcze tego samego dnia zaraz po zakończeniu nadzwyczajnego spotkania.

Według tego samego źródła, w pierwszych atakach lotniczych na bazy Kadafiego mogą wziąć udział Francja, Wielka Brytania, Kanada i Norwegia, później do operacji mają dołączyć Stany Zjednoczone, a potem państwa arabskie.



Reklama

Jako obiekty możliwego bombardowania przez aliantów francuskie media podawały wcześniej m.in. lotnisko wojskowe w Syrcie, 500 km na wschód od Trypolisu, oraz centrum dowodzenia Kadafiego w Trypolisie.

Podczas konferencji chęć udziału w operacji militarnej przeciw Kadafiemu zapowiedziało - według źródeł dyplomatycznych - kilka innych państw, m.in. Belgia, Holandia, Dania, Norwegia, a z krajów arabskich - Katar.

Udział Niemiec w takiej interwencji wykluczyła natomiast w sobotę w Paryżu kanclerz Angela Merkel. Podkreśliła zarazem, że światowe mocarstwa są jednomyślne co do tego, iż przemoc w Libii musi się zakończyć. Z kolei inny uczestnik szczytu, premier Donald Tusk zaznaczył, że Polska jest gotowa uczestniczyć w pomocy humanitarnej dla Libii, ale nie weźmie udziału w żadnej akcji militarnej w tym kraju.

Brytyjski premier David Cameron oświadczył, że nadszedł czas, by w Libii "przejść do czynów" w celu powstrzymania dalszego mordowania cywilów. Londyn zadeklarował już w piątek, że skieruje swoje myśliwce do baz - prawdopodobnie na Cyprze - z których będą mogły one egzekwować wprowadzenie strefy zakazu lotów nad Libią.

Według sobotniego "Le Figaro", w operacji może wziąć udział od 20 do 25 francuskich samolotów Mirage 2000 i Rafale, które wystartują z dwóch baz: w Solenzara na Korsyce oraz w Istres na południu Francji. Oprócz nich do akcji może być wysłany przez Paryż lotniskowiec Charles-de-Gaulle z myśliwcami na pokładzie.

USA zapowiedziały w piątek, że nie wyślą do Libii wojsk lądowych. W interwencji mogą jednak - według "Le Figaro" - uczestniczyć amerykańskie samoloty wielozadaniowe F-15 i F-16 oraz lotniskowiec Enterprise znajdujący się już na Morzu Śródziemnym.



Rzecznik kanadyjskiego rządu zadeklarował z kolei w sobotę w Paryżu, że jego kraj popiera przeprowadzenie w Libii szybkiej operacji wojskowej, ale na przygotowanie swojego lotnictwa potrzebuje dwóch dni.