W największej manifestacji, w Casablance, uczestniczyło - według korespondenta AFP - ok. 10 tys. osób, a według miejscowych władz - od pięciu do sześciu tysięcy. Skandowano: "Nie korupcji" i "Chcemy króla, który króluje, ale nie rządzi".
Mniejsza była demonstracja w Rabacie, gdzie zgromadziło się w centrum miasta ok. 6 tys. osób - według organizatorów, a 2 tys. - według policji, której niezbyt liczne patrole - podobnie jak w Casablance, Tangerze i Fezie - śledziły przebieg zgromadzeń i pochodów z pewnej odległości.
Wszędzie w demonstracjach widać było członków ruchów islamskich i sporo kobiet w muzułmańskich chustach. Manifestacje miały spokojny przebieg.
Pierwsze organizowane na większą skalę protesty w Maroku, które zaczęły się przed miesiącem, są echem demonstracji w innych krajach arabskich.
Ich inspiratorami w Maroku są związki młodzieży oraz Stowarzyszenie Sprawiedliwość i Dobroczynność, uważane za główne organizacje ruchu islamskiego w kraju, jak również wiele organizacji pozarządowych.
Do demonstracji ulicznych dochodzi mimo obietnic króla Mohammeda VI, który zapowiedział rewizję konstytucji, ustanowienie niezależnych sądów i oddzielenie władzy ustawodawczej od wykonawczej. W niedzielnych pochodach uczestniczyła nawet jedna z partii koalicji rządowej - lewicowa USFP, która ma 38 mandatów w 325-miejscowym parlamencie.
"Chcemy utrzymać presję na władzę, aby obiecane reformy, w tym wprowadzenie zasad sprawiedliwości społecznej, doczekały się urzeczywistnienia" - oświadczył w związku z niedzielnymi demonstracjami Seddick Lahrach z organizacji pozarządowej Forum Sprawiedliwość i Prawda.