"Jeszcze raz, i tyle razy, ile będzie trzeba, gotów jestem przysiąc i na konstytucję i na Biblię, że takiego przestępczego rozkazu nie wydawałem i wydać nie mogłem. Nie mogłem!" - powiedział Kuczma dziennikarzom.
Były prezydent zaznaczył, że nie chciałby, żeby śledztwo w jego sprawie zostało sfałszowane, tak jak - jego zdaniem - zostały sfałszowane nagrania, dokonane z podsłuchu w gabinecie Kuczmy przez jego byłego ochroniarza, majora Mykołę Melnyczenkę.
"Najważniejsze dziś jest, by nie było chęci fałszowania systemu sądowniczego" - podkreślił były szef państwa.
Ukraińska prokuratura wszczęła 22 marca śledztwo przeciwko Kuczmie, a dwa dni później przedstawiła mu zarzuty nadużycia władzy poprzez wydanie nielegalnych poleceń funkcjonariuszom MSW, które doprowadziły do zabicia Gongadzego.
Ten dziennikarz gazety internetowej "Ukrainska Prawda", który zajmował się korupcyjnymi działaniami najwyższych władz, zaginął we wrześniu 2000 roku. Po dwóch miesiącach w lesie w okolicach Kijowa odnaleziono jego ciało. Było ono pozbawione głowy.
Na tzw. taśmach Melnyczenki słychać, jak Kuczma mówi, że należy pozbyć się Gongadzego. Słowa te były prawdopodobnie adresowane m.in. do byłego szefa MSW Jurija Krawczenki, który w 2005 roku popełnił samobójstwo w niejasnych okolicznościach.
Bezpośredni wykonawca zbrodni, były generał ukraińskiego MSW Ołeksij Pukacz został zatrzymany w lipcu 2009 roku, po sześciu latach poszukiwań. Tuż po aresztowaniu wskazał miejsce, gdzie ukryto głowę Gongadzego.
Według ustaleń śledztwa to właśnie Pukacz nadzorował grupę trzech oficerów milicji, którzy porwali dziennikarza i wywieźli go z Kijowa. Pukacz miał także osobiście zamordować Gongadzego, dusząc go paskiem.
Podwładni Pukacza - Mykoła Protasow, Wałerij Kostenko i Ołeksandr Popowycz - w marcu 2008 roku zostali uznani za winnych bezprawnego zatrzymania i umyślnego zabójstwa Gongadzego i skazani odpowiednio na 13, 12 i 12 lat więzienia.