Wojska Kadafiego zaprzeczają, by używały bomb kasetowych, jednak Clinton powiedziała w czwartek, że jest zaniepokojona doniesieniami o tym, iż broń ta jest wykorzystywane w walkach pomiędzy prorządowymi żołnierzami a powstańcami.

"Żołnierze pułkownika Kadafiego kontynuują okrutne ataki, w tym oblężenie Misraty - powiedziała Clinton podczas spotkania z dziennikarzami w Waszyngtonie. - Są nawet doniesienia, że siły Kadafiego używały bomb kasetowych przeciwko swojemu własnemu narodowi".

Reklama

Clintom złożyła również kondolencje rodzinom i przyjaciołom dwóch zachodnich dziennikarzy, którzy zginęli w środę w obleganej przez wojska Kadafiego Misracie.

Szefowa amerykańskiej dyplomacji zażądała również natychmiastowego uwolnienia amerykańskich obywateli "niesprawiedliwie przetrzymywanych" w Libii, w tym co najmniej dwóch dziennikarzy. James Foley z bostońskiego GlobalPost i Clare Morgana Gillis pisząca dla "The Atlantic" i "USA Today" zostali wzięci do niewoli 5 kwietnia przez siły Kadafiego.

Sytuacja w Misracie, trzecim największym mieście w Libii, po niemal dwóch miesiącach oblężenia przez żołnierzy Kadafiego jest bardzo zła. Szpitale nie radzą sobie z dużą liczbą rannych, z których wielu zostało trafionych przez szrapnele. Według mieszkańców oblężonego miasta w ostatnich atakach zginęły setki ludzi.

Powstańcy w Misracie oskarżają siły Kadafiego o używanie bomb kasetowych, co jest szczególnie niebezpieczne dla cywili, gdyż rozsiewają one mniejsze ładunki na znacznym obszarze. W ubiegłym tygodniu oskarżenia te poparła broniąca praw człowieka organizacja Human Right Watch, której pracownicy zbadali odłamki i rozmawiali ze świadkami, jednak wcześniej administracja Obamy nie odniosła się do tych skarg.