Wynik ten uważa się za porażkę rządu, który chciał doprowadzić do surowego ukarania funkcjonariusza NSA, 54-letniego Thomasa A. Drake'a, specjalistę komputerowego za dostarczenie poufnych informacji o tej agencji wywiadowczej dziennikarce "Baltimore Sun". Surowy wyrok miał odstraszyć innych pracowników administracji przed przeciekami.
Drake'owi postawiono kryminalne, zagrożone karą do 35 lat więzienia, zarzuty na mocy ustawy o szpiegostwie. Ujawnił on dziennikarce, że NSA - agencja w Pentagonie zajmująca się przechwytywaniem komunikatów elektronicznych - zakupiła kosztujący ponad miliard dolarów program Trailblazer, zamiast wielokrotnie tańszego i opracowanego w samej agencji programu ThinThread.
Sąd dał się przekonać, że oskarżony działał z wyższych motywów: w trosce o interes agencji i podatników, występując przeciw marnotrawstwu i ewentualnej korupcji. Prokuratura przegrała sprawę, kiedy okazało się, że jej twierdzenia o rzekomej tajności materiałów z NSA przechowywanych przez Drake'a w domu, nie były wiarygodne.
Komentując sprawę, piątkowy "New York Times" przypomina, że administracja prezydenta Baracka Obamy wydała bardziej stanowczą wojnę przeciekom niż rząd jego poprzednika George'a W. Busha, oskarżany o ukrywanie wielu swych działań przed opinią publiczną.
Za rządów Obamy wybuchł m.in. skandal z przeciekami z Pentagonu i Departamentu Stanu do WikiLeaks.org.
Jako ich sprawcę aresztowano szeregowca Bradleya Manninga, który miał przekazać setki tysięcy tajnych dokumentów tej organizacji. Władze USA prowadzą śledztwo przeciw jej założycielowi i szefowi Julianowi Assange'owi.