"Decyzja Obamy o rozpoczęciu ewakuacji wojsk jest ryzykownym zagraniem w nadziei znalezienia równowagi między sprzecznymi realiami: żądaniami Pentagonu, by pozostawić dość żołnierzy, aby wykonać w pełni zadanie, a żądaniami Kongresu i opinii, żeby wojnę zakończyć" - pisze czwartkowy "Wall Street Journal".

Reklama

Dowódcy w Afganistanie chcieli o połowę mniejszej redukcji wojsk niż ogłoszona przez Obamę, który zapowiedział wycofanie 10 tysięcy żołnierzy do końca tego roku.

Jednak według sondażu Pew Research Center, 56 procent Amerykanów popiera "jak najszybsze" wycofanie wojsk. Jest to największy odsetek głosów przeciw wojnie w Afganistanie od jej rozpoczęcia prawie 10 lat temu, jesienią 2001 r.

Wszyscy komentatorzy podkreślają, że opozycja przeciw operacji afgańskiej ma charakter ponadpartyjny - w Kongresie do Demokratów dołączyli Republikanie, którzy zwykle byli większymi zwolennikami zamorskich interwencji wojskowych USA.

Czwartkowy "Washington Post" zwraca uwagę, że przyspieszenie wycofania wojsk przez Obamę sygnalizuje stopniową zmianę strategii w Afganistanie - chociaż administracja nie chce tego oficjalnie potwierdzić.



Prawie 100-tysięczny kontyngent amerykański służył głównie do walk z talibami na równinnym południu Afganistanu. Strategia "przeciwpowstańcza" (counterinsurgency), czyli wojny z całym ruchem islamskich radykałów, wymagająca zaangażowania licznych wojsk, ustępuje powoli strategii walki z terrorystami z Al-Kaidy ukrywającymi się głównie na wschodzie kraju, którą prowadzi się z użyciem sił specjalnych, przy współdziałaniu wywiadu.

Reklama

Ta druga strategia jest dużo mniej kosztowna, co ma wielkie znaczenie w trudnej sytuacji budżetowej USA.

Analityk "New York Times" David E.Sanger zauważa jednak, że znaczne siły będą musiały pozostać w Afganistanie, gdyż kraj ten stanowi najlepszą bazę wypadową do operacji antyterrorystycznych w sąsiednim Pakistanie, gdzie ukrywa się teraz większość agentów Al-Kaidy.

Jest to tym ważniejsze, że stosunki USA z Pakistanem pogorszyły się po akcji likwidacji Osamy bin Ladena przeprowadzonej przez komandosów amerykańskich bez zgody władz pakistańskich.

"Gniewna reakcja Pakistanu na ten rajd czyni bardziej pilnym niż kiedykolwiek, aby USA zachowały bazy poza granicami tego kraju, po to, by móc przeprowadzać ataki z użyciem samolotów bezzałogowych i sił specjalnych przeciw bojownikom w Pakistanie i aby dopilnować, żeby pakistański arsenał nuklearny nie wpadł w niewłaściwe ręce" - pisze Sanger.