Celem jest upewnienie się, że instytucje te robią wystarczająco dużo w celu zapobieżenia ewentualnym atakom skrajnie prawicowych ekstremistów. O wynikach przeglądu środków bezpieczeństwa poinformują Petera Rickettsa - doradcę rządu do spraw bezpieczeństwa narodowego.

Reklama

Narodowa Rada Bezpieczeństwa (NSC - National Security Council) zebrała się w poniedziałek rano pod przewodnictwem Camerona, by omówić lekcje wynikające z norweskiego zamachu dla bezpieczeństwa Wielkiej Brytanii. W skład Rady wchodzą szefowie niektórych resortów oraz przedstawiciele wojska i służb wywiadowczych.

"Incydent (jak ten w Norwegii - PAP) oznacza, że należy przyjrzeć się temu, co robimy (by zapobiec jego powtórzeniu się - PAP), ustalić, jakie z niego wynikają wnioski, i dopilnować, byśmy wyciągnęli z niego właściwe lekcje" - powiedział dziennikarzom rzecznik Downing Street.

Przedstawiciele brytyjskiego rządu podkreślają, iż wyników obrad NSC nie należy interpretować jako całościowego przeglądu strategii antyterrorystycznej, ale w ocenie komentatorów pośrednio przyznają, że uwaga policji i wywiadu mogła była być zbyt skoncentrowana na zagrożeniu stwarzanym przez organizacje muzułmańskie, z pominięciem ryzyka, którym jest skrajna prawica.

Brytyjska policja stara się ustalić powiązania 32-letniego Andersa Behringa Breivika z ekstremistami brytyjskimi, do czego przyznał się on sam we wpisach internetowych i w swym manifeście.



Brytyjski ekspert ds. terroryzmu Anthony Tucker-Jones związany z publikacją "intersec" ("Journal of International Security") powiedział telewizji Channel 4, że "najbardziej niepokojącym aspektem zamachów jest to, że Norwegowie najwyraźniej nie mieli systemu cybernetycznego bezpieczeństwa".

Reklama

"Wpisy zamieszczane w internecie przez Breivika powinny były zaalarmować władze bezpieczeństwa. Jeśli nawet tak się stało, to i tak nie podjęto wobec niego żadnych działań" - zaznaczył.

"Niepokój budzi także łatwość nabycia przez niego składników do skonstruowania ładunku wybuchowego umieszczonego w samochodzie" - dodał.

Jedną ze skrajnie prawicowych brytyjskich grup, których działalnością interesował się Breivik, jest EDL (English Defence League) organizująca prowokacyjne uliczne burdy w dużych skupiskach muzułmanów, jak np. Birmingham czy Luton.

Na 3 września EDL zaplanowała marsz w Tower Hamlets we wschodnim Londynie. Niewykluczone, że po wydarzeniach w Norwegii marsz zostanie zakazany. Wcześniej brytyjski rząd zdelegalizował islamską organizację młodzieżową Al Muhajiroun.