Mniejsze demonstracje pod gmachem ambasady, rezydencją ambasadora oraz konsulatem w Aleksandrii mają miejsce już od kilku dni - od czasu serii zamachów pod Ejlatem z ubiegłego czwartku, w wyniku których zginęło ośmiu Izraelczyków.

Władze w Jerozolimie twierdzą, że grupa uzbrojonych palestyńskich i egipskich terrorystów wtargnęła do Izraela z egipskiego półwyspu Synaj. Izraelskie źródła wojskowe podają, że wśród dziesięciu sprawców zabitych w czasie operacji pościgowej (z czego dwóch mieli zastrzelić egipscy żołnierze) znajduje się co najmniej trzech Egipcjan. Potwierdzili to też członkowie egipskich służb bezpieczeństwa.

Reklama

Kair z kolei domaga się przeprosin za śmierć pięciu egipskich pograniczników, których mieli zabić Izraelczycy w czasie pościgu za napastnikami. Okoliczności incydentu ma wyjaśnić wspólne śledztwo. Na razie wicepremier i minister obrony Izraela Ehud Barak wyraził jedynie ubolewanie z powodu śmierci funkcjonariuszy, ale nie wziął odpowiedzialności za ich zabicie. Tymczasowy rząd wojskowy Egiptu uznał tę deklarację za niewystarczającą.

Władze obu państw starają się jednak tonować napięcie, mówiąc, że w ich wspólnym interesie leży zarówno utrzymanie pokoju (zawartego w 1979 roku), jak i zwalczanie islamskich rebeliantów na półwyspie Synaj, gdzie od lutego już pięć razy uszkodzony został gazociąg biegnący do Izraela.

Egipska opozycja jest jednak innego zdania niż tymczasowe władze wojskowe, ustanowione w lutym po ustąpieniu byłego prezydenta Hosniego Mubaraka. Przedstawiciele Bractwa Muzułmańskiego - największego w kraju ugrupowania, nielegalnego w czasie rządów Mubaraka - żądają odwołania ambasadora Izraela i rewizji polityki zagranicznej Egiptu wobec tego państwa. Przeprosin za graniczny incydent domagają się wszyscy liczący się kandydaci na prezydenta Egiptu. Mężczyzna, który zerwał z ambasady Izraela w Kairze flagę z gwiazdą Dawida, został okrzyknięty bohaterem narodowym.

Nie słychać natomiast głosów potępienia zamachów terrorystycznych spod Ejlatu. Organizatorzy antyizraelskich protestów nie pozostawiają za to suchej nitki na Izraelu za naloty przeprowadzane na Strefę Gazy po zamachach. Do 1967 roku Strefa Gazy należała do Egiptu, została zajęta w wyniku wojny sześciodniowej Izraela z państwami arabskimi, w tym z Egiptem.