Nowy podatek, nazwany już przez media "podatkiem Buffetta" (od nazwiska jednego z najbogatszych amerykańskich biznesmenów Warrena Buffetta - PAP) ma być częścią propozycji prezydenta zredukowania deficytu budżetowego w dłuższej perspektywie, które ma przesłać do Kongresu w poniedziałek.

Reklama

Buffett w artykule opublikowanym kilka tygodni temu stwierdził, że bogaci ludzie, tacy jak on, często płacą proporcjonalnie mniejsze podatki niż zatrudniani przez nich pracownicy. Podkreślił, że jest to możliwe dzięki lukom w przepisach podatkowych oraz dzięki temu, że dochody z inwestycji są opodatkowane niżej niż wynagrodzenia za pracę.

Propozycje Obamy przewidują zarówno zwiększenie wpływów z podatków jak i cięcia wydatków. Mają łącznie przynieść dodatkowe dochody dla budżetu w wysokości 3 bln dolarów w ciągu 10 lat. Obama chce zwiększyć dochody z podatków o 447 mld dolarów rocznie. "Podatek Buffetta" oceniany jest jednak jako populistyczne pociągnięcie skierowane pod adresem demokratycznej bazy wyborczej Obamy, które nie zwiększy jednak w sposób istotny dochodów państwa.

Według dyrektora Ośrodka Łączności z Mediami białego Domu, Dana Pfeiffera, nowy podatek ma zapewnić, że milionerzy będą płacić proporcjonalnie przynajmniej takie same podatki jak osoby z klasy średniej.

Są jednak małe szanse na przyjęcie tych propozycji przez Kongres. Republikanie, którzy kontrolują Izbę Reprezentantów są przeciwni podwyżkom podatków. Republikański spiker tej izby John Boehner oświadczył, że podwyżki podatków są drogą donikąd i dodatkowo zahamują gospodarkę.

Boehner wezwał kongresowy "superkomitet" zajmujący się deficytem budżetowym do kompleksowej reformy amerykańskiego systemu podatkowego. Jego zdaniem, jest tylko jedno wyjście - cięcia wydatków i programów socjalnych, takich jak Social Security, Medicare i Medicaid.

"Superkomitet" złożony z sześciu Demokratów i sześciu Republikanów musi do końca br. znaleźć oszczędności na sumę co najmniej 1,2 bln dolarów.