Kobiety przekonywały, że chcą pełnić większą niż dotychczas rolę w odbudowie kraju. Od wybuchu rewolucji 17 lutego w Libii powstało ok. 700 organizacji obywatelskich. "Cieszę się, że w Libii rozwija się coś, czego się chyba nie spodziewaliśmy, czyli społeczeństwo obywatelskie. Libijczycy mają w sobie dużo energii i wiary, głównie kobiety, które chcą się wyzwolić, przełamać ten impas. To wszystko dobrze wróży" - powiedział Buzek, podsumowując spotkanie.

Reklama

Dodał, że zaproponował Libii konkurs pro publico bono, który "ma promować organizacje obywatelskie". "Chcemy żyć jak Europejczycy" - takie przesłanie, zdaniem Buzka, płynęło od Libijczyków. "To tylko mówi o tym, jak nieźle zorganizowaliśmy sobie Europę i jak nieporównanie większe szanse ma każdy z nas w Europie niż każdy z Libijczyków" - dodał. Działacze libijscy przekonywali, że "zwycięstwo nad reżimem było jak spełnione marzenie". "Wśród Libijczyków czuć entuzjazm i energię" - przekonywała jedna z aktywistek. Obrończyni praw człowieka Farida al-Alagi podkreślała rolę kobiet w budowaniu kraju. "W Libii mamy prawniczki, aktywistki, kobiety inżynierów, dziennikarki, lekarki. Kraju nie mogą budować tylko mężczyźni, którzy udowodnili, że nie są w stanie doprowadzić nas do pokoju i równości" - powiedziała.

Jedna z przypadkowo spotkanych Libijek przypominała, że jeszcze podczas powstania kobiety pomagały rewolucjonistom, m.in. przygotowując transparenty, zajmując się rannymi i gotując dla powstańców. Wśród działaczy, z którymi rozmawiał Buzek, były m.in. osoby, które za rządów Kadafiego przebywały na uchodźstwie, jednak po powstaniu wróciły do Libii. "Nie chcemy, żeby nasze wnuki mieszkały w diasporze" - mówiła jedna z działaczek. Aktywiści podziękowali Buzkowi za szybki przyjazd do ich kraju, uznając to za sygnał, jak dużą wagę świat przywiązuje do Libii. "Konieczne jest, byśmy korzystali z doświadczenia państw demokratycznych w celu budowania nowej Libii" - mówiła jedna z działaczek. Najpierw jednak Libia musi stać się bezpieczna, bo "nie da się budować demokracji bez bezpieczeństwa" - zaznaczyła prawniczka Karina Turkin.

W Trypolisie radość z obalenia dyktatora widać na każdym kroku. Ściany i mury pokryte są karykaturami Kadafiego i graffiti z napisami: "Game Over Kadafi", "Free Libya", "Muammar jest szalony" i rysunkami szczurów. Lokalna gazeta "Luty" (od miesiąca, w którym rozpoczęło się powstanie) zamieszcza zdjęcia ciała dyktatora, które przez kilka dni było wystawione na widok publiczny w Misracie. Ali, pracownik firmy naftowej, spotkany w centrum miasta, pytany o okoliczności śmierci dyktatora, odparł: "Nie obchodzi mnie, czy został zabity przypadkowo, czy celowo zastrzelony. Liczy się tylko to, że już nie rządzi".

Reklama

Dyktator zginął w niejasnych okolicznościach. Narodowa Rada Libijska utrzymuje, że stało się to podczas strzelaniny. Pojawiły się jednak obawy, że mógł być zastrzelony po pojmaniu. NRL zobowiązała się do wyjaśnienia okoliczności jego śmierci. "Czujemy zapach wolności. Wszyscy mogą swobodnie się wypowiadać, wyrażać swoje zdanie" - powiedział PAP Moheddin, lekarz z Trypolisu. Uważa on, że odbudowa kraju zajmie 2-3 lata. "Przyjedźcie tu za 5-8 miesięcy, będzie spokojniej" - dodaje. Już teraz na każdym kroku w Trypolisie są punkty kontroli. Żołnierze NRL sprawdzają torby i plecaki, głównie w poszukiwaniu broni. A tę niektórzy mieszkańcy dobrowolnie oddają władzom. "Mój brat ostatnio oddał broń. Już wykonał zadanie i nie jest mu już potrzebna" - wyjaśnił Moheddin.

Choć wizerunek Kadafiego nadal zdobi jednodinarowe banknoty, w Trypolisie pozostałości reżimu z każdym dniem jest coraz mniej. Główny symbol dyktatury, kompleks Bab Al-Azizija, od kilku dni jest wyburzany. Nieustannie pracują tam buldożery. W niedzielę, gdy byłą siedzibę Kadafiego odwiedził Buzek, był tam entuzjastycznie witany m.in. przez rodziny z dziećmi. Na miejscu, przed pałacem zniszczonym w bombardowaniu pod koniec lat 80., można kupić pamiątki: koszulki, breloczki, bransoletki - wszystkie w kolorach nowej, czerwono-czarno-zielonej flagi Libii. Obecni na miejscu Libijczycy chętnie pokazują m.in. tunele, którymi były dyktator przemieszczał się między domami.

Po wizycie w Libii szef PE udał się do Tunezji. Na granicy tunezyjsko-libijskiej przy przejściu Ras Al-Dżedir jeszcze w niedzielę odwiedzi obóz dla uchodźców Szusza, a następnie poleci do Tunisu. W stolicy Tunezji spotka się w poniedziałek z liderami zwycięskich ugrupowań, które wejdą w skład konstytuanty.