Jak informuje w poniedziałek niemiecka agencja dpa, unijna komisarz ds. społeczeństwa informatycznego Neelie Kroes zaangażowała go jako "niezależnego doradcę". Powołanie Guttenberga jest - jak powiedziała - kluczowym elementem nowej strategii zaangażowania UE na rzecz praw człowieka i wolności w internecie.

Reklama

Zadaniem byłego niemieckiego ministra będzie doradzanie w sprawach swobód internetowych we państwach, rządzonych przez autorytarne reżimy.

Agencja dpa podkreśla, że powołanie Guttenberga wywołało falę krytyki. Zieloni w Parlamencie Europejskim zapowiedzieli już zwrócenie się w tej sprawie do Komisji Europejskiej. Eurodeputowany z ramienia niemieckiej SPD Bernhard Rapkay podał w wątpliwość kompetencje Guttenberga, wytykając mu, że dał się poznać jako zwolennik blokowania niepożądanych treści w internecie oraz gromadzenia danych o aktywności użytkowników sieci.

"Trzeba się poważnie zastanowić, czy pani Kroes jest jeszcze całkiem przy zdrowych zmysłach" - powiedział Rapkay.

Komisarz Kroes powiedziała, że zaangażowanie Guttenberga, którego zna od dawna, było jej pomysłem. Odrzuciła głosy krytyki mówiąc, że szuka "talentów, a nie świętych". Dodała, że Guttenberg będzie doradcą honorowym, a więc za swą działalność nie będzie otrzymywał wynagrodzenia, nie będzie też miał biura ani współpracowników. Przebywa obecnie w USA i stamtąd ma pełnić swą nową funkcję doradczą.

Reklama

Guttenberg oświadczył: "Byłem osobiście wystawiony na potęgę internetu (...). Uznaję i doceniam jego zdolność pociągania do odpowiedzialności tych, którzy są u władzy".

Po ogłoszeniu powołania Guttenberga zawrzało na Twitterze. Wielu użytkowników tego portalu kpi z komisarz Kroes, podsuwając jej kolejne pomysły personalne. Sugeruje się m.in. powołanie byłego premiera Włoch Silvio Berlusconiego na unijnego doradcę ds. walki z korupcją, a także autorytarnego prezydenta Zimbabwe Roberta Mugabe na doradcę ds. praw człowieka.

Guttenberg, który był jednym z najpopularniejszych polityków w Niemczech, podał się do dymisji w marcu tego roku, gdy okazało się, że znaczna część jego pracy doktorskiej to plagiat. Wyjechał z rodziną do USA i pracuje dla jednego z waszyngtońskich think-tanków - Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS).