Ateny będą chciały zmodernizować swój wojskowy sprzęt. Nie będą to jednak zmiany kosmetyczne - całość może pochłonąć około 10 miliardów euro, czyli 1/8 kolejnej części zapomogi od Unii - podaje portal gazeta.pl
W momencie, gdy ważą się losy Grecji i ich członkostwa w strefie euro, a tamtejszy rząd ogłasza coraz bardziej restrykcyjne plany oszczędnościowe, struktury wojskowe wciąż mogą pławić się w luksusie. Dwa lata temu, Grecy wydali na zbrojenia niespełna 7 mld euro, czyli ok. 3 proc. PKB - więcej na ten cel w NATO wydały tylko Stany Zjednoczone - podaje gazeta.pl. Teraz resort obrony planuje kolejne wydatki. Na liście życzeń są myśliwce, okręty wojenne, amunicja do czołgów i śmigłowce bojowe.
Najwięcej na zbrojeniu Aten mają skorzystać Niemcy. Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy domagali się od byłego premiera Jeorjosa Papandreu wywiązania się z kontraktów zbrojeniowych. Prasa przypominała, że w 1999 roku, Grecy zamówili 90 myśliwców Eurofighter produkcji europejskiego koncernu EADS. Niemcy w przeciągu ostatniej dekady przypominali o tym wielokrotnie, także, gdy Grecy zaczęli mieć kłopoty finansowe.
Szwedzki Instytut Badań nad Pokojem "Sipri" szacuje, że w latach 2005-09 więcej broni kupowały tylko Chiny, Indie, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Korea Południowa. Były grecki minister spraw zagranicznych, Dimitris Droutsas uspokaja jednak opinię publiczną, tłumacząc, że ciągłe modernizowanie arsenału jest koniecznie ze względu na nielegalnych imigrantów i konflikt z Turcją.