Włoska gazeta poinformowała, że firma znalazła się ogniu krytyki po artykułach w brytyjskiej prasie, która opisała warunki, w jakich żyją i pracują imigranci z Trzeciego Świata, zbierający pomarańcze w miejscowości Rosarno w prowincji Reggio Calabria. Pracę tę porównano do niewolniczej. Imigranci otrzymują minimalne stawki i koczują w straszliwych warunkach higienicznych.
Dwa lata temu właśnie w tym miasteczku wybuchły gwałtowne zamieszki, wywołane przez setki przybyszów z Afryki, którzy zbuntowali się przeciwko niewolniczej pracy i ich wykorzystywaniu. W starciach z miejscową ludnością kilkadziesiąt osób zostało rannych.
Od tamtego czasu nic się nie zmieniło i imigranci wciąż zbierają owoce pracując niemal jak niewolnicy - ujawniono między innymi na łamach "The Independent". Fakty te znane są również od lat włoskiej opinii publicznej.
Po tej serii krytyki Coca-Cola zawiadomiła swego dostawcę z Rosarno o tym, że zrywa z nim kontrakt. Burmistrz miejscowości Elisabetta Tripodi informując o tym powiedziała rzymskiemu dziennikowi, że koncern wytłumaczył to ochroną swego wizerunku.
Ale związek włoskich rolników Coldiretti twierdzi, że to wielkie koncerny narzucają producentom bardzo niskie ceny skupu.
"La Repubblica" poinformowała też o apelu społecznego stowarzyszenia "Libera" o bojkot wszystkich koncernów, które wykorzystują pracę ludzi zepchniętych na margines, przede wszystkim imigrantów.