Koncern Boeing przedstawił amerykańskim władzom lotniczym plan naprawy wadliwego układu zasilania w Dreamlinerach. Eksperci mają jednak wątpliwości czy możliwe jest znalezienie bezpiecznego rozwiązania skoro nieznana jest przyczyna awarii.W styczniu w dwóch japońskich dreamlinerach zapaliły się akumulatory litowo-jonowe. Po tych incydentach samoloty te zostały uziemione. Wczoraj Boeing przedstawił Federalnemu Urzędowi Lotnictwa propozycję rozwiązań, które mają zminimalizować ryzyko kolejnych pożarów. Obejmują one oddalenie od siebie poszczególnych ogniw, wzmocnienie izolacji, zamknięcie akumulatora w metalowej skrzyni ze stali nierdzewnej z rurą, która w razie pożaru wyprowadzi dym na zewnątrz samolotu.
Profesor Donald Sadoway z Instytutu Technologicznego Massachusetts ma jednak wątpliwości. Skoro nie można ustalić przyczyny pożaru, to będzie bardzo trudne udowodnienie przez Boeinga, że po zmianach, które wprowadzili nie dojdzie do ponownego pożaru - powiedział Polskiemu Radiu. Profesor Sadoway podkreślił, że nawet jeśli władze lotnicze USA zaakceptują plan Boeinga, to trzeba go będzie jeszcze przetestować i wprowadzić w życie co jest kwestią wielu tygodni a może miesięcy.
Komentarze (15)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeNie mogę uwierzyć, skrzynka z rurką ...
Panu Bogu dziękować są tacy, którzy nie odpuszczają Smoleńska. Nie ważne, czy Gowin rzuca sklonami w kierunku Tuska, a Miller wchodzi na ścieżkę wojenną z Kwaśniewskim i wszystkie media dostają histerii, kolejne szczegóły tego śledztwa są drążone i przypominane. Dzięki kolejnej publikacji Misiaka i Wierzchołowskiego z GP wracamy do tematu "dlaczego wszyscy polecieli jednym samolotem"
Mainstream najgłośniej od początku krzyczał, że prezydent Kaczyński "nazapraszał wszystkich do jednego samolotu". Mainstream jednak żadnymi dokumentami i faktami w tej sprawie się nie interesował i opinii publicznej informować nie zamierzał. Kowalski i Nowak mieli tylko zapamiętać, że był orszak, Kaczor się pchał, wszystkich wziął na jeden pokład, ochrony BORu i kontrwywiadu sobie nie zapewnił, informacje o ataku terrorystycznym na samolot UE zignorował, a na koniec na wszystkich naciskał - to nie dziwota, że zginął.
Wyjdzmy jednak z tego sarkazmu, wróćmy do faktów. Śp gen Błasik do ostatniej odprawy posiadał informacje, że razem z pozostałymi generałami leci jakiem-40. O zmianie dowiedział się póznym popołudniem 9.04. Nawet gdyby 10.04 prezydent chciał podjąć inna decyzję - jak-40 na długo przed tupolewem był w drodze do Smoleńska.
Inna historią jest zamiana pomiędzy nieuruchomioną casą ( przeznaczoną dla dziennikarzy), a jakiem, z którego last minute zostali wysadzeni generałowie. Ciekawą, zasłyszaną opinię powtórzyła ostatnio Magdalena Merta : "gdyby nie doszło do zamiany między dziennikarzami, a generałami, to nie spadłby tupolew tylko casa..." Casa jednak, jak wynika z dokumentów, żadnym śledztwem nie została objęta.
Kolejną hipokryzją jest porównywanie lotów z 7.04 i 10.04. "Delegacja 7 kwietnia 2010 r. z premierem Tuskiem poleciała aż czterema samolotami: Tu-154M 101, Jakiem-40 i dwoma maszynami Casa-295 M. Ponadto w rezerwie czekały trzy samoloty: jedna Casa-295M i dwa Jaki-40. Łącznie delegacja Tuska miała do dyspozycji aż siedem samolotów. Prezydencka delegacja tylko dwa – Tu-154M 101 i Jaka-40. Przypomnijmy, że delegacja, która poleciała Tu-154 z premierem, liczyła 77 osób, a z prezydentem – 95."
Dość podejrzany z perspektywy czasu wydaje się także nagły i niespodziewany remont salonki nr 3 zlecony 6.04 przez szefa technicznego 36 SPLT, o którym SKW nie została poinformowana. Na pytanie "czy prokuratura ustaliła, kto zlecił szefowi technicznemu przebudowę?" - niezastąpiony płk Rzepa odpowiada "ściśle tajne".
Po 3ch latatch wciąż bez odpowiedzi pozostają dwa kluczowe pytania : kto nagle zlecił remont salonki i kto zdecydowal o przesiadce generałów? Ten brakujący element układanki mógłby wiele wyjaśnić. Np dlaczego min Arabski musi lecieć do Barcelony?
lepiej już nic nie pisz bo pomysł z akumulatorami ołowiowymi to tak jak do samochodu nasypać owsa zamiast benzyny.
Na razie loty flotylli tych samolotów zostały wstrzymane i „fachowcy” debatują nad rozwiązaniem problemu.
Niestety tego problemu nie są oni w stanie rozwiązać ponieważ nie maja zielonego pojęcia o jego przyczynach.
Wzrost temperatury baterii litowych jest wydawałoby się przypadkowy ale jego częste występowanie wskazuje na to że ukrywa się za nim konkretna przyczyna. Być może ,że przyczyny przegrzania się baterii są takie sama jak znane problemy z przegrzewaniem się chłodzenia helem akceleratora LHC.
Wygląda na to że kłopoty te nie są przejściowe ale na tyle poważne, że samolot trzeba będzie konstruować od nowa. Technologia wykorzystana w Dreamlinerze jest całkowicie uzależniona od baterii litowych a te z duża regularnością przegrzewają się i grożą pożarem samolotu.
A jajk to jest z biegunowścią na wysokości 10 km lub wyżej, jak sie jeszcze do tego bliżej przyjrzeć z grawitację zachodzącej w bateriach litowych. Pytań coraz więcej i ma rację ten gość z MITu ,że jak mozna dopuścić samolot do eksploatacji nie rozwiązując przyczyny pożaru. Takie proponowane rozwiązanie może pożarem nie grozi lecz może pojawić sie wybuch.
Może problem jako tako rozwiążą do następnego wypadku. '
Gratuluję' LOT'owi 'udanego' zakupu. I tak tym razem nowy prezes LOTu co ma pojęcie o prowadzeniu firmy lotniczej jak Tusk o gospodarce , firmy nie rozłoży na łopatki, rozłoży ją Boeing. A ci co wzięli dolę będą po cichutku oddawać. Jeszcze raz brawura i głupota , zamiast Airbusa kupić kota w worku.