Walery Rozow stanął na zboczu na wysokości 7220 metrów i skoczył. Przed upadkiem chronił go specjalny kostium, który pomógł mu spadać lotem ślizgowym. Pod koniec niezbędny był oczywiście spadochron. Był to skok z największej wysokości, jeśli chodzi o takie wyczyny w górach, bez użycia samolotu czy balonu.
Rosyjski śmiałek uczcił w ten sposób 60. rocznicę wejścia na szczyt Mount Everestu przez pierwszych ludzi: Nowozelandczyka Edmunda Hillary’ego i wspomagającego go szerpę Norgaya Tenzinga.