Jak to się stało, że Osama bin Laden, najbardziej poszukiwany człowiek świata, przez dziewięć lat wiódł spokojne życie? Na to pytanie odpowiada raport, do którego dotarła Al-Dżazira. Przygotowała go komisja powołana przez pakistańskie władze, która bazowała na zeznaniach wdów po przywódcy Al-Kaidy, a także sama zbierała zeznania od świadków, którzy obserwowali życie Osamy bin Ladena i jego rodziny.

Reklama

Przez dziewięć lat ukrywania się Osama bin Laden sześciokrotnie zmieniał miejsce zamieszkania. Z liczącego ponad 300 stron raportu wyłania się obraz życia bardzo skromnego, w ciągłym ukryciu, w otoczeniu rodziny i najbliższych współpracowników, których bliscy często nie zdawali sobie sprawy, kim jest podróżujący z nimi wysoki, ogolony Arab.

Żona zaufanego ochroniarza bin Ladena, Ibrahima al-Kuwaiti, opowiedziała sytuację, jaka wydarzyła się w 2002 roku drodze na bazar. Wraz z mężem i Osamą bin Ladenem jechali na zakupy, jednak ich auto zostało zatrzymane przez policję za przekroczenie prędkości. Ibrahim jednak szybko rozładował sytuację i auto mogło spokojnie odjechać.

Na początku 2003 roku bin Ladena odwiedził Chalid Szejk Mohammad wraz z żoną i siódemką dzieci, zatrzymał się u niego przez dwa tygodnie. Miesiąc później z telewizji bin Laden dowiedział się, że Szejk Mohammad został zatrzymany przez CIA. To wydarzenie skłoniło go do ucieczki do Peszawaru. Grupa rozdzielała się, kilka tygodni mieszkając osobno i myląc w ten sposób ślad.

Reklama

W Naseem grupa mieszkała przez dwa lata, zajmując spory dom z trzema sypialniami i ogródkiem. W tym czasie Amal, trzecia żona bin Ladena, urodziła dwoje dzieci. Za każdym razem pojawiała się w szpitalu, ale nigdy nie została na noc, także z lekarzami rozmawiała za pośrednictwem wspólników Osamy bin Ladena. Oficjalnie była głucha i niema.

Mężczyźni zaś nigdy nie używali telefonów komórkowych. Zamiast tego jeździli do odległego o 150 km Peszawaru, by zadzwonić z publicznego telefonu. Nie przyjmowali również żadnych gości - wyjątkiem, jaki udało się potwierdzić, była matka jednego z ochroniarzy.

Po kolejnej przeprowadzce, w 2005 roku grupa zamieszkała w nowy domu w Abbottabadzie. Jego ochroniarze przyjęli fałszywą tożsamość, dom otoczyli wysokim murem, a odseparowanie się od sąsiadów tłumaczyli zatargiem rodzinnym, po którym rzekomo musieli uciekać z terenów plemiennych. Mieszkańcy pilnie dbali o prywatności domostwa, niemal wszystkie prace wykonywali strzegący bin Ladena bracia - od dostarczania pożywienia, po naprawy hydrauliczne czy instalacyjne. Także oni najczęściej opuszczali dom.

Reklama

Sam bin Laden żył bardzo skromnie - miał po trzy komplety ubrań na zimę i na lato, a także jedną marynarkę i dwa swetry. Miał także kowbojski kapelusz, który zakładał, gdy wychodził na podwórko. Mimo dokuczających mu problemów ze zdrowiem - przede wszystkim nerkami i sercem - nie ma dowodów, by odwiedził go jakikolwiek lekarz. On sam nie wychodził poza teren domu.

Dbał za to o edukację religijną dzieci, nadzorował ich zabawy, nagradzał tych, których grządki w ogródku dawały najlepsze plony. Także dzieci współpracowników bin Ladena były wychowywane z dala od lokalnej społeczności. Ich nauczycielami byli ojcowie, którzy tylko z rzadka pozwalali im wychodzić na zewnątrz. Dzieci nie miały też świadomości, kim jest mieszkający obok "wysoki Arab". Jedna z córek ochroniarza Ibrahima zobaczyła kiedyś w telewizji zdjęcie bin Ladena, które natychmiast skojarzyła z żyjącym nad jej mieszkaniem "biednym wujkiem". Po tym incydencie zabroniono kobietom dostępu do telewizji. Matka dziewczynki zeznała, że dopiero wtedy zrozumiała, kim jest człowiek, obok którego żyła przez całe lata.

Raport przygotowany na zlecenie pakistańskich władz pokazuje, że tamtejszy wywiad nie zrobił wiele, by wytropić bin Ladena. Nie usprawiedliwia go nawet fakt, że grupa osób wspomagających ukrywającego się bin Ladena była bardzo wąska. - W takim okresie czasu skuteczna agencja wywiadowcza powinna być w stanie wytropić i zinfiltrować jego sieć wsparcia - czytamy w raporcie.