Maningowi grozi nadal wieloletnie więzienie, miedzy innymi za ujawnienie tajemnicy państwowej. Kolejny etap procesu, polegający na określeniu wysokości kary, rozpocznie się dopiero teraz.
Prokuratura postawiła Bradleyowi Manningowi 21 zarzutów, w tym pośredniej pomocy wrogom Stanów Zjednoczonych. To właśnie ten zarzut wiązał się z karą dożywotniego więzienia. Wojskowy sędzia pułkownik Denise Lind stwierdziła jednak, że przekazanie Wikileaks i publikacja przez ten portal tajnych dokumentów, nie może zostać zakwalifikowana jako współdziałanie z wrogami USA.
Lind uznała natomiast 25-letniego żołnierza winnym 19 innych zarzutów dotyczących ujawnienia tajemnicy państwowej, w tym pięć zawartych w ustawie o szpiegostwie. Jeśli sędzia zdecydowałaby się wymierzyć za każdy z nich maksymalną karę, to Manning i tak musiałby spędzić resztę życia w więzieniu.
Na wyrok zareagował portal Wikileaks. Decyzja oznacza groźny precedens dotyczący przekazywania informacji prasie - napisano na Twitterze. Werdykt jest, zdaniem twórców portalu, skutkiem groźnego ekstremizmu administracji Obamy odnoszącego się do narodowego bezpieczeństwa.
Rodzina Manninga jest rozczarowana werdyktem, ale zadowolona, że sąd nie podzielił poglądu o pomocy wrogom USA. - Brad kocha swój kraj i był dumny z noszenia munduru - cytują amerykańskie media członków rodziny Maninga.
Bradley Manning, który pracował jako analityk wywiadu wojskowego, przekazał portalowi Wikileaks 700 tysięcy dokumentów dyplomatycznych i wojskowych. Był to największy przeciek tajnych materiałów w historii USA.