Premier Alex Salmond zaskoczył rząd w Londynie, kiedy w zeszłym roku po raz pierwszy oświadczył, że nawet po uzyskaniu niepodległości Szkocja pozostanie przy funcie sterlingu. Przeciwnicy secesji wytknęli mu natychmiast, że jest hipokrytą: że jest gotów utrzymać zależność Szkocji od polityki monetarnej kraju od którego chce się oderwać. Alex Salmond jest jednak niezrażony.
Jak mówił dziś telewizji BBC Szkocja: "Bank Anglii to instytucja niezależna, nie miesza się w politykę patyjną. Nie prowadziliśmy żadnych negocjacji, tylko bardzo owocne rozmowy czysto techniczne, aby oprzeć nasze propozycje niepodległości na mocnych podstawach."
Gubernator Mark Carney potwierdził to mówiąc na konferencji prasowej: "Wszelkie umowy co do utrzymania funta w niepodległej Szkocji będą przedmiotem dyskusji między Londynem a Edynburgiem. Bank Anglii wprowadzi tylko w życie ich ustalenia monetarne. Nie oceniamy, czy Szkocja wyjdzie lepiej, czy gorzej na niepodległości - o tym zadecydują sami Szkoci - ani, jakie opcje walutowe byłyby lepsze dla niepodległej Szkocji."
Gubernatoru Banku Anglii potwierdził jednak, że taka unia walutowa musi oznaczać wyrzeczenie się pewnej dozy niezależności.