Kto kieruje protestami?

Brak lidera nigdy nie był tak jaskrawo widoczny jak wczoraj. Majdan patrzy na Arsenija Jaceniuka, Witalija Kłyczkę i Ołeha Tiahnyboka jak na sojuszników, a nie przywódców. A gdy ci zbyt wyraźnie przejawiali skłonność do kompromisu, byli wygwizdywani. W niedzielę wiecujący zdecydowali o marszu na parlament. Starcie z broniącymi dostępu do dzielnicy rządowej oddziałami milicji było nieuniknione. I nie było nikogo, kto potrafiłby ostudzić gorące głowy i wezwać do niepoddawania się prowokacjom. Partyjni liderzy nie cieszą się autorytetem. Płyną więc z prądem, wyznaczanym przez rewolucyjną logikę wydarzeń.

Rola radykałów?

Sektor Prawicowy (PS) nie jest najważniejszą siłą Majdanu. Radykalni banderowcy, choć zorganizowani i zdeterminowani, to kilkaset osób w 7-tysięcznych oddziałach paramilitarnej samoobrony. Ale ich działania budzą niepokój umiarkowanej opozycji. Nawet przedstawiciele nacjonalistycznej Swobody przyznają, że nie kontrolują skrajnej konfederacji kierowanej przez Dmytra Jarosza. Jej przedstawiciele kilkakrotnie zapowiadali ofensywę. Wczoraj wezwali do przybycia na Majdan wszystkich kijowian mających broń palną dla obrony placu przed spodziewanym szturmem. Pojawiają się pytania o motywację PS; eskalacja konfliktu jest groźna przede wszystkim dla samej opozycji.
Reklama

Do czego dąży opozycja?

Rozeznaniu się w sytuacji na Ukrainie nie pomaga kakofonia żądań. Nikt nie wie już, jakie warunki stawia Majdan Wiktorowi Janukowyczowi. Większość zwykłych protestujących każde wyjście inne niż dymisja prezydenta przyjęłaby niczym zdradę. Parlamentarna opozycja w ciągu ostatnich kilkunastu dni podobne żądania wyciszyła, skupiając się na chęci przywrócenia wersji konstytucji z 2004 r., która przekazałaby większość prezydenckich prerogatyw w ręce premiera. Kłyczko dodał wczoraj jeszcze jedno żądanie: Janukowycz miałby ogłosić przedterminowe wybory prezydenckie.

Jak się zachowają resorty siłowe?

Pomarańczowa rewolucja zwyciężyła, bo życzliwą wobec niej neutralność zachowały resorty siłowe. Teraz nie jest tak dobrze. Choć dotychczas wojsko zapowiadało, że nie zamierza przystąpić do konfliktu, i władze obawiały się o lojalność żołnierzy, to wczoraj minister obrony Pawło Łebediew włączył się do prowadzonej przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) i MSW informacyjnej wojny z Majdanem. Interwencja wojska, choć niezgodna z konstytucją, przestała być nie do pomyślenia.

Jak się zachowają oligarchowie?

Finansowana przez nich Partia Regionów trzeszczy w szwach. "Starzy" oligarchowie, którzy kontrolują ok. 80 deputowanych PR, mają pretensję do Janukowycza, że ich kosztem buduje biznesową pozycję syna. Obawiają się też strat spowodowanych sankcjami Zachodu. Dotąd prezydent wymuszał lojalność swojej partii groźbą wszczęcia spraw karnych przeciwko buntownikom. Wczoraj Serhij Tihipko, jeden z najważniejszych "starych", znów skrytykował działania władzy. Nie wiadomo, jak zachowa się wielki biznes w godzinie próby. – Oni toczą wewnętrzną walkę strachów. Albo wygra strach przed Janukowyczem, albo strach przed sankcjami – mówi jeden z naszych rozmówców.

Jaka jest rola Rosji?

Wpływ Wielkiego Brata należy do najbardziej zagadkowych elementów ukraińskiej układanki. Szwedzki ekonomista Anders Aslund utrzymuje, że szef prezydenckiej administracji Andrij Klujew otrzymuje bezpośrednie wskazówki od odpowiedzialnego na Kremlu za relacje z Ukrainą Władisława Surkowa. Z kolei jeden z dawnych oficerów SBU twierdzi w rozmowie z nami, że rola Rosjan jest znacząco przeceniana, a nawet Klujew, utożsamiany z prorosyjskim skrzydłem w Partii Regionów, bardziej myśli o własnej przyszłości. Jeśli jednak ktokolwiek zyskuje na eskalacji konfliktu, jest to właśnie Moskwa.