Rozpoczęte właśnie wirtualne szkolenie rosyjskich strategicznych wojsk rakietowych (RWSN) potrwa 40 dni. Młodsi oficerowie RWSN przećwiczą procedury związane m.in. z odpalaniem pocisków z głowicami jądrowymi.
Innymi słowy, każdy absolwent szkoły wojskowej, który trafił do tego rodzaju wojsk, wykona na sprzęcie symulacyjnym identycznym z bojowym około tysiąca wystrzałów rakiet strategicznych - podała ITAR-TASS z powołaniem na resort obrony. Agencja sugeruje, że szkolenia mające na celu wyrobienie odpowiednich nawyków będą przeprowadzane na symulatorze kompleksu rakietowego Jars. Rakiety tego typu, mające zasięg 11 tys. km, to najnowsza broń rosyjskiej armii. Mogą one być wyposażane w głowice jądrowe.
Jednocześnie przedstawiciel resortu obrony mjr Dmitrij Andriejew poinformował, że do końca dekady liczebność RWSN zwiększy się o 8,5 tys. żołnierzy. – Na tę chwilę wielokrotnie wzrosła rola najnowszej techniki w wykonywaniu globalnych zadań strategicznych - uzasadniał mjr Andriejew. Jeszcze w 2009 r. podawano, że liczba mundurowych służących w tym rodzaju wojsk będzie malała; wówczas informowano o docelowym zmniejszeniu ich stanu osobowego z 70 tys. do 60 tys.
Z drugiej strony przyjęta wówczas strategia bezpieczeństwa narodowego wprost zakłada, że „głównym zadaniem w średniej perspektywie jest przejście sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej na nowy poziom jakościowy z zachowaniem strategicznego potencjału sił jądrowych”.
Reklama
W 2008 r. politolog Igor Dżadan, zbliżony do ówczesnego kremlowskiego ideologa Gleba Pawłowskiego, opublikował na łamach „Russkiego Żurnału” tekst będący scenariuszem przyszłej wojny z Ukrainą. Demonstracyjne uderzenie jądrowe w stratosferze w rejonie południowej części bagien nad Prypecią nie wyrządziłoby znaczących szkód, jeśli nie liczyć uszkodzenia linii energetycznych i sprzętów elektronicznych w promieniu 100 km. Byłoby za to widoczne w nienawidzącym »Moskali« Lwowie, a nawet w Polsce. Od razu otrzeźwiłoby to gorące głowy, jasno demonstrując zdecydowanie Kremla - czytamy.
Political fiction? Być może. Tyle że kilka akapitów wcześniej Dżadan pisze o desancie na najważniejsze obiekty Krymu przy biernej postawie ukraińskiego wojska, po którym jest organizowane referendum w sprawie niepodległości półwyspu, co ostatecznie może prowadzić do jego aneksji przez Rosję. Po sześciu latach, w marcu 2014 r., ten scenariusz został w pełni zrealizowany. Operacja w wersji Dżadana nosi kryptonim "Mechaniczna pomarańcza:.
Także analiza przebiegu wielkich manewrów wojskowych przeprowadzanych w ostatnich latach przez Rosję i jej sojuszników, takich jak "Zapad 2009", "Wostok 2010" i "Zapad 2013", wskazuje, że Moskwa nie wyklucza udziału w dużym konflikcie, w którym to ona jest stroną atakującą. "Scenariusz i charakter ćwiczeń »Zapad 2013« nie pozostawiają wątpliwości, że rosyjsko-białoruskie zgrupowanie szkoli się w zakresie prowadzenia regularnych działań zbrojnych, a potencjalnym przeciwnikiem są graniczące z Rosją i Białorusią państwa NATO" - pisał Ośrodek Studiów Wschodnich.
Podczas obu manewrów z serii "Zapad" ćwiczono nie tylko odparcie agresji z zewnątrz, lecz także zdobywanie miejscowości, walkę w mieście, wreszcie desant ze strony morza. Przeprowadzono również testy bombowców strategicznych, czyli atak nuklearny. Umiejętności walki w obszarze zurbanizowanym przydają się obecnie Rosjanom w walkach z siłami ukraińskiej operacji antyterrorystycznej w Zagłębiu Donieckim. Według służb w Kijowie co trzeci separatysta ma rosyjski paszport, a wielu z nich – bogate doświadczenie wojskowe.
Wielkie manewry są planowane również w tym roku – podał w piątek minister obrony Siergiej Szojgu. Konkretów w sprawie dalekowschodnich ćwiczeń o kryptonimie „Wostok 2014” na razie brak. Wiadomo tylko, że rozpoczną się w połowie września i będą miały charakter międzyresortowy. Nieustannie od wiosny trwają też kolejne ćwiczenia w obu graniczących z Ukrainą okręgach wojskowych. Podobne przedsięwzięcia zawsze wywołują niepokój u sąsiadów. Po manewrach „Kawkaz 2008” żołnierze z marszu rozpoczęli agresję na Gruzję.
Konwój wrócił do Rosji
W sobotę rosyjski konwój z pomocą humanitarną dla mieszkańców obwodu ługańskiego opuścił terytorium Ukrainy – podała Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie i potwierdził prezydent Petro Poroszenko. Ponad 185 ciężarówek w piątek przekroczyło granicę z Ukrainą bez zgody Kijowa i bez przejścia niezbędnych procedur celnych. Strona rosyjska twierdzi, że białe kamazy wiozły wyłącznie produkty żywnościowe dla takich miast jak 400-tysięczny Ługańsk, który od miesiąca jest pozbawiony dostaw prądu i wody. Poroszenko oświadczył, że dzięki skoordynowanym działaniom ukraińskich służb udało się uniknąć prowokacji. Z drugiej jednak strony Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony ogłosiła, że kamazy wywiozły do Rosji maszyny z fabryk zbrojeniowych w Doniecku i niedalekim Torezie. Doniesienia te trudno potwierdzić w niezależnych źródłach.
W niedzielę ulicami Kijowa przeszła wojskowa parada z okazji 23. rocznicy odzyskania niepodległości. Własną paradę zorganizowali też separatyści. Ulicami Doniecka przeprowadzono kolumnę jeńców wojennych, pokazano też zniszczone pojazdy wojskowe ukraińskiej armii.