Żadne mocarstwo nie może bezkarnie najeżdżać swoich sąsiadów - powiedział profesor Jerzy Eisler, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej. Jak zaznaczył w Polskim Radiu 24, musimy o tym pamiętać szczególnie w 75 rocznicę wybuchu II wojny światowej. Na szczęście po 1945 roku doszło do uzgodnień, z których wynika, że XIX-wieczna filozofia "kto silniejszy bierze co chce" nie jest przez współczesny świat akceptowana - dodał. Przed wojną jej przejawem był układ Ribbentrop-Mołotow i jego tajne porozumienia, zgodnie z którymi Niemcy i Rosja Radziecka podzielili się Europą jak tortem - przypomniał profesor Eisler. Obserwując aktualną sytuacją na Ukrainie trudno nie zauważyć analogii - dodał.
Historyk porównał zabór Krymu do zaboru Austrii i Czechosłowacji razem wziętych na raty, w etapach. Dzięki paktowi Ribbentrop-Mołotow, Hitler zapewnił sobie spokój na wschodzie - mówił. Zdaniem Profesora Eislera, obserwując działania Putina trudno nie zauważyć, że rozpoczął od wojny propagandowej i zajęcia Krymu, a teraz prowadzi już regularne działania przy pewnej bierności państw europejskich. Podobnie Hitler zaczął od aneksji Austrii i Czechosłowacji zanim wprowadził do działania regularne oddziały wojskowe - dodał historyk, który porównał Putina do Stalina.
Profesor Eisler przypomniał, że gdy Józef Stalin był u władzy nosił setki tytułów, m.in. Chorąży Pokoju, Wielki Językoznawca - tak go określały media i propaganda. Był też określany mianem "Lenin naszych dni". Gość Polskiego Radia 24 parafrazując ten tytuł powiedział, że Putin to jest Stalin naszych dni. Te dwa, czy trzy tysiące osób, które zginęły na wschodniej Ukrainie w walce, można porównać - zdaniem profesora Eislera - nie z dwoma czy trzema tysiącami ludzi, którzy zginęli 1 września 1939 roku, tylko ze wszystkimi ofiarami kampanii wrześniowej.
Zdaniem profesora Eislera, sytuacja na Ukrainie przypomina powrót do typowej wojny XIX i XX wiecznej, gdzie się walczy po to, żeby się zabijać. Na froncie znowu są moździerze, armaty jakby to była II wojna światowa. Takie działania są zapewne także zaskoczeniem dla przywódców NATO - dodał gość Polskiego Radia 24.