Pożar wybuchł w porcie na Gran Canarii. Ponieważ nie udało się go ugasić, statek odholowano 20 mil od brzegu. Ekolodzy skarżą się, że jednostkę porzucono na wodach uznanych w marcu za strefę chronioną.
Żądamy dochodzenia, które sprawdziłoby czy podjęto odpowiednie decyzje. To, co zrobiono ze statkiem, nie wydaje nam się słuszne - mówiła Tania Montoro z organizacji ekologicznej Wysp Kanaryjskich.
Oleg Najdienow spoczął na głębokości 2,5 kilometra. Miejsce, w którym zatonął jest patrolowane przez helikopter i trzy statki ratunkowe. Zarząd portu na Gran Canarii nie wyklucza, że odpompuje paliwo z wraku.
Jednostka była na czarnej liście Greenpeace. Organizacja ta kilkakrotnie oskarżała dowódców statku o łowienie ryb w niedozwolonych miejscach.