Raporty pokazują jak głęboko USA szpiegowała japoński rząd, a także świadczą o gruntownej wiedzy na temat wewnętrznych japońskich dyskusji o handlu, polityce klimatycznej, energetyce atomowej czy relacjach japońsko - amerykańskich - wynika z nowych depesz WikiLeaks. Amerykanie podsłuchiwali Japończyków co najmniej od 2006 roku. Na celowniku Stanów Zjednoczonych znalazła się centrala telefoniczna w siedzibie rządu w Tokio oraz linia w gabinecie szefa kancelarii premiera Yoshihide Suga. To połączenie było nazywane "rządową linią VIP". Amerykanie przechwytywali również rozmowy urzędników banku centralnego, w tym szefa tej instytucji Haruhiko Kurody. Podsłuchy nie ominęły japońskich ministerstw - finansów, gospodarki i handlu oraz przedstawicieli firm Mitsubishi i Mitsui.
Publikacja WikiLeaks zawiera także raporty NSA z inwigilowania Japończyków. Cztery tego typu dokumenty miały klauzulę "ściśle tajne". Jeden z raportów został również autoryzowany w celu przekazania go do wywiadowczych partnerów USA - Australii, Kanady, Wielkiej Brytanii oraz Nowej Zelandii. Dane zebrane przez Amerykanów dotyczyły głównie japońskiej strategii w sprawie zmian klimatu. Przechwycono również treść poufnego spotkania w oficjalnej rezydencji premiera Shinzo Abe. Na razie Tokio nie zareagowało na publikację WikiLeaks. Publikacja grupy Juliana Assange'a następuje w trakcie negocjacji transpacyficznej umowy o wolnym handlu. Ma ona zostać podpisana przez dwanaście krajów z regionu Azji i Pacyfiku, w tym między innymi Japonię i Stany Zjednoczone.
Japonia nie była jedynym celem amerykańskich tajnych służb. Okazało się, że agenci NSA podsłuchiwali także, przynajmniej przez kilkanaście lat, ministrów czy najważniejszych urzędników we Francji i w Niemczech. Ich ofiarą miał ponoć paść nawet Helmut Kohl.