Amerykański sekretarz stanu John Kerry przemawiając na terenie ambasady podkreślił, że to historyczny dzień dla obu narodów, dla których otwierają się nowe możliwości. Wezwał zarazem kubańskie władze do wprowadzenia "prawdziwej demokracji" i zaapelował o przestrzeganie praw człowieka. Wznowienie normalnych stosunków dyplomatycznych nie jest czymś, co jeden rząd robi w przysłudze dla drugiego. To coś, co dwa kraje robią wspólnie, aby ich obywatele mieli z tego korzyści. I w tym przypadku, ponowne otworzenie naszej ambasady jest istotne na dwóch poziomach: międzyludzkim i międzyrządowym - mówił Kerry.
Flagę na maszt amerykańskiej ambasady wciągnęli ci sami oficerowie amerykańskiej piechoty morskiej, którzy zwinęli ją w 1961 roku, kiedy to obie strony zerwały stosunki dyplomatyczne. Symboliczną czynność powierzono wtedy: porucznikowi Mike'owi Eastowi, starszemu kapralowi Larry'emu Morrisowi i sierżantowi Jimowi Tracy'emu. Obserwował ich wówczas tłum Kubańczyków ubiegających się o azyl w Ameryce. Dziś byli już Marines, w wieku od 75 do 78 lat - dokonali równie symbolicznego gestu, na zaproszenie amerykańskiego Departamentu Stanu. Wciągnęli amerykańską flagę z powrotem na maszt hawańskiej ambasady.
W czasie wizyty John Kerry spotka się z kubańskim ministrem spraw zagranicznych, przywódcą Kościoła katolickiego w tym kraju, oraz z miejscową opozycją. Przywracanie dwustronnych relacji Kuba i USA rozpoczęły w grudniu ubiegłego roku. Wszelkich formalności dokonano w lipcu tego roku.