W komentarzu redakcyjnym przypomina, że ogłaszając w 2013 roku referendum ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE Cameron chciał zneutralizować zagrożenie ze strony Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa, a także eurosceptycznego skrzydła własnego ugrupowania - Partii Konserwatywnej. Szef rządu i jego otoczenie liczyli, że głosowanie da im dodatkowe argumenty i umożliwi skuteczne rządzenie - dodaje "WSJ".

Reklama

Według nowojorskiej gazety "to nie wypaliło, po części dlatego, że Cameron był tak efektywny w innych dziedzinach".

Doszedł do władzy w 2010 roku, kiedy Wielka Brytania borykała się z głęboką recesją. Jego program gospodarczy polegający na cięciach podatków korporacyjnych i reformach socjalnych mających nakłonić ludzi do pracy, pomogły zmienić Wielką Brytanię w najszybciej rozwijającą się gospodarkę w Europie, mimo ciągłych wyrzutów, jakie robili mu niełatwi partnerzy koalicyjni - Liberalni Demokraci - tłumaczy "WSJ".

Dziennik dodaje, że kolejny sukces Cameron odniósł w 2014 roku, kiedy to podczas referendum niepodległościowego Szkoci opowiedzieli się za pozostaniem w Wielkiej Brytanii. Następnie były wybory parlamentarne, w których Partia Konserwatywna uzyskała wystarczającą liczbę głosów, aby móc utworzyć samodzielny rząd - stało się tak po raz pierwszy od ponad dwóch dekad.

"WSJ" podkreśla, że wszystkie te sukcesy posłużyły jako argumenty dla zwolenników wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Prowadzący kampanię na rzecz Brexitu przekonywali, że Wielka Brytania "może dać sobie samodzielnie radę poza UE".

Reklama

Dodatkowo "WSJ" doszukuje się przyczyn porażki referendalnej w polityce wewnętrznej Camerona, zdaniem gazety "jego projekt modernizacyjny nie zawsze pomagał przeciętnym wyborcom". Do tego amerykański dziennik zwraca uwagę na niekonsekwencje w przekazie na temat imigracji. "WSJ" podkreśla, że to właśnie za jego rządów do kraju napływały bardzo liczne grupy ludzi (głownie z Indii i Polski - "WSJ"), a władze Londynie - zamiast krytykować to zjawisko - powinny zwracać uwagę obywateli na korzyści płynące z "pozyskiwania z zagranicy talentów".

Czas pokaże czy Brytyjczycy dokonali w czwartek prawidłowego wyboru. Jednak dobrze służył im premier (Cameron), który umożliwił im oddanie głosu - podsumował "WSJ".