Mattis słynie ze swojej chorobliwej wręcz niechęci wobec Iranu. Niektórzy obawiają się, że osobista chęć odwetu za wydarzenia sprzed ponad 30 lat mogą doprowadzić do wojny z państwem, które Obama po ciężkich dyplomatycznych wysiłkach, doprowadził w zeszłym roku do stołu negocjacyjnego.

Reklama

Emerytowanego generała, który niedługo zacznie zarządzać Departamentem Obrony, obawiają się również niektórzy przedstawiciele Pentagonu. To właśnie stamtąd pochodzi opinia, że postawa Mattisa wobec Iranu nie wynika z chłodnej analizy, a raczej z prywatnych pobudek. Co gorsza, jak twierdzą, jest ona niebezpieczna i może doprowadzić do starć wojennych.

Żołnierze Korpusu Piechoty Morskiej znani są ze swojej kolektywnej niechęci wobec Iranu. Powodem są tragiczne wydarzenia z października 1983 roku, gdy w wyniku zamachu w Bejrucie zginęło 241 żołnierzy sił amerykańskich. 220 pochodziło właśnie z Korpusu Piechoty. Zamachowiec został wyszkolony w Iranie, o czym Mattis nie zapomina.
W 2012 roku, jeszcze będąc w służbie, przyszły Sekretarz Obrony powiedział, że trzy największe zagrożenia dla bezpieczeństwa USA to "Iran, Iran, i jeszcze raz, Iran". Słowa te powtórzył w kwietniu tego roku, dodając, że Iran to również "najtrwalsze zagrożenie dla bezpieczeństwa oraz stabilności na Bliskim Wschodzie".

Reklama

Wygodne "fakty"

Reklama

Niektórych przeraża fakt, że podobnie jak kiedyś George W. Bush w Iraku, James Mattis wydaje się manipulować faktami, które mogą doprowadzić do konfliktu. Generał twierdzi bowiem, że Iran wspiera ISIS, a dowodem na to ma być fakt, że Iran jako jedyny kraj na Bliskim Wschodzie nie został przez ISIS zaatakowany. "Jestem pewien, że to więcej niż zbieg okoliczności".

Wiele wskazuje jednak, że Mattis mija się z prawdą. Iran głośno podkreśla swoją niechęć wobec sunnickiej grupy terrorystycznej, jaką jest ISIS. Zbroi też oddziały Irackiej Mobilizacji Ludowej, które walczą z Państwem Islamskim między innymi w Mosulu. W lipcu tego roku irańska telewizja podała informację o aresztowaniu 10 osób w związku z udaremnieniem organizowanego przez ISIS ataku w centrum Teheranu. Według wysokiego rangą pracownika Pentagonu, cytowanego w Politico, "Ameryka nie zgadza się z Iranem w wielu kwestiach, ale nie dotyczy to na pewno strategii walki z ISIS. Oni chcą ich klęski tak samo jak my."

Niektórzy postrzegają argumentację Mattisa o Iranie i ISIS jako niebezpieczną próbę powrotu do retoryki Busha o "osi zła". Dziś jednak wydaje się to uproszczoną wizją świata, która nie ma zastosowania w złożonym świecie Bliskiego Wschodu. Przyszły Sekretarz Obrony USA musi zdawać sobie z tego sprawę, a jednak nadal twardo upiera się przy stanowisku, że głównym wrogiem Ameryki jest właśnie Iran.

Prywatna wendetta

Obsesyjne zainteresowanie Iranem sprawiło, że w 2013 roku Obama zdecydował o odsunięciu generała Mattisa ze stanowiska dowódcy Centcomu (Amerykańskie Centrum Dowodzenia) oraz o jego wcześniejszej emeryturze. Powodem był ostry konflikt wywołany przez Mattisa po tym, jak odmówiono mu trzeciego lotniskowca w Zatoce Perskiej (w Zatoce stacjonowały już dwa; trzeci znajdował się na Pacyfiku). To właśnie wtedy generał miał doprowadzić do ostrej wymiany słów z ówczesnym doradcą ds. Bezpieczeństwa Narodowego, Tomem Danilonem, i powziąć kroki w Zatoce, które Biały Dom uznał za prowokacyjne.

Niektórzy obawiają się, że teraz, za sprawą nominacji na stanowisko szefa Departamentu Obrony, James Mattis będzie w stanie dokończyć to, co wielu komentatorów postrzega jako prywatną wendettę.

Były generał Piechoty Morskiej, teraz w cywilnej roli, będzie musiał zmierzyć się z odmiennym stanowiskiem doradców wojskowych w Pentagonie, którzy zagrożenie widzą obecnie głównie w organizacjach militarnych (jak ISIS) oraz w poczynaniach Rosji. Niektórzy już zaznaczyli, że jego stanowisko w sprawie Iranu to, eufemistycznie rzecz ujmując, "bzdury". Wiele będzie więc zależeć od tego, kto "będzie bliżej ucha prezydenta".

Ale co ciekawe i bardzo istotne, pomimo swojej radykalnej opinii w kwestii Iranu, Mattis jednocześnie sprzeciwia się anulowaniu podpisanego w zeszłym roku w Szwajcarii porozumienia nuklearnego. Umowa uważana jest za jedno z ważniejszych osiągnięć prezydenta Obamy w polityce zagranicznej. Podpisując umowę nuklearną, Iran zgodził się ograniczyć wzbogacanie uranu do ilości poniżej tej wymaganej do skonstruowania bomby oraz na regularne inspekcje. W zamian Barack Obama zgodził się znieść większość sankcji wobec Iranu.

Stanowisko Mattisa stawia go w opozycji do słów Donalda Trumpa, który jeszcze w trakcie kampanii zapowiadał odrzucenie "katastrofalnego" porozumienia nuklearnego. Między innymi z tego właśnie powodu najbardziej proizraelskie środowiska w Ameryce sprzeciwiały się kandydaturze Mattisa na Sekretarza Obrony. W zeszłym tygodniu rozmowę z prezydentem-elektem na temat anulowania umowy zapowiedział premier Izraela, Benjamin Netanyahu. Niektórzy zastanawiają się, czy niewyobrażalny do niedawna scenariusz wojny z Iranem również zostanie poruszony.