"Washington Post" pisze o tym, jak Donald Trump opowiadał na prywatnej zbiórce funduszy o swoim spotkaniu z premierem Kanady, Justinem Trudeau. Trudeau przyszedł mnie odwiedzić. To dobry chłopak. Powiedział: "Nie, nie mamy deficytu handlowego z USA - mówił prezydent USA, który nawet udanie naśladował głos premiera Kanady. Nie masz racji, Justin - odpowiedziałem, choć nie wiedziałem. Tak powiedziałem: Nie masz racji. Wiecie dlaczego tak powiedziałem? Bo jesteśmy głupi, a myślałem, że oni są mądrzy - chwalił Donald Trump. Potem przyznał, że obaj przywódcy wysłali swoich doradców, by sprawdzili, jak wygląda sprawa deficytu handlowego w rzeczywistości. Jak tłumaczy amerykańska gazeta, okazało się, że Stany tylko w 2017 miały nadwyżkę 2,8 miliarda dolarów w handlu z Kanadą

Reklama

Dlatego też "Washington Post" porównuje Trumpa do Don Kichote z La Manchy, który także walczył z rzeczami, które sobie wymyślił - jak choćby słynny pojedynek z wiatrakami. Gazeta ostrzega jednak, że o ile książka była zabawna, o tyle takie postępowanie lidera najsilniejszego państwa świata jest już niepokojące

Mało tego - jak donosi "WP" - tego spotkania, o którym mówił Trump mogło w ogóle nie być. Według kanadyjskich mediów, rząd premiera Trudeau nie wie, o którym ze spotkań mówił prezydent USA. Być może - twierdzi "Washington Post" - to, o czym opowiadał Trump na spotkaniu z sympatykami było scenariuszem, powstałym po połączeniu wszystkich rozmów telefonicznych i spotkań z Trudeau. Gazeta ostrzega więc przed kolejnymi "rewelacjami Trumpa" - choćby w związku z planowanym spotkaniem z koreańskim dyktatorem, Kim Dzong Unem.

W podsumowaniu autorka tekstu przypomina, że niektórzy mogą uważać, że takie wypowiedzi to "niegroźne bajkopisarstwo", zwłaszcza, że gości Trumpa nie obchodziło, czy mówił prawdę. Choć z drugiej strony to, że prezydent zmyśla powinno - jej zdaniem - zaniepokoić obywateli. Ostro też dogryza głowie państwa, pisząc, że "zgodnie z regułami matematyki, dwa minusy dają plus. Dlatego może Trump uznał, że ma prawo do podobnej kalkulacji". "Prezydent, który lubi ulegać fikcji uznał w swym umyśle wypełnionym fantastyką, że celowe kłamstwa w zmyślonym spotkaniu wyjdą jako prawda" - podsumowuje.