Przyglądamy się wszelkim możliwym motywom, niczego nie wykluczamy - oświadczył szef torontońskiej policji Mark Saunders, dodając, że jest zbyt wcześnie, by przesądzać, czy był to akt terroru. Jak powiedział, jedna z rannych osób, mała dziewczynka, jest w stanie krytycznym, a stan pozostałych osób na razie nie jest znany. Według wcześniejszych doniesień mediów poważne obrażenia odniosło kilka osób, a według stacji CBS News kilka osób straciło życie.
Wcześniej policja informowała o co najmniej dziewięciu rannych. Pierwsze doniesienia o strzelaninie w dzielnicy Greektown, znanej z licznych restauracji, kawiarni i modnych sklepów, zaczęły pojawiać się około godz. 22 (godz. 4 w poniedziałek w Polsce). Świadkowie, na których powołuje się portal informacyjny CityNews, mówili o ponad 20 oddanych strzałach.
Na miejsce zdarzenia przybyły służby medyczne, straż pożarna i policja, podczas gdy zdezorientowani mieszkańcy okolicznych budynków, niektórzy jeszcze w piżamach, wyszli na ulicę, by zobaczyć, co się dzieje. Członkini rady miejskiej Toronto Paula Fletcher w wypowiedzi dla stacji telewizyjnej CP24 oceniła, że niedzielny incydent nie jest powiązany z przestępczością narkotykową, lecz wygląda na dzieło kogoś bardzo zaburzonego. Inna przedstawicielka władz miasta, Mary Fragedakis, przedstawiła taką samą ocenę.
Toronto boryka się w tym roku z dużym wzrostem liczby przestępstw z użyciem broni palnej. W okresie od początku roku liczba zgonów w wyniku tego rodzaju zdarzeń wzrosła o 53 proc. do 26 w porównaniu z takim samym okresem w 2017 roku, a liczba strzelanin wzrosła w tym czasie o 13 proc. - wynika z policyjnych statystyk. Burmistrz Toronto John Tory przyznał na konferencji prasowej, że miasto ma problem z bronią palną oraz że zbyt wielu ludzi ma do niej zbyt łatwy dostęp.