W środę w Parlamencie Europejskim odbędzie się głosowanie nad tym, czy wezwać państwa członkowskie UE do wszczęcia wobec Węgier procedury określonej w art. 7 unijnego traktatu w celu przeciwdziałania zagrożeniu unijnych wartości.
Brytyjski dziennik nie zgadza się z przytaczanymi często opiniami, że użycie "opcji nuklearnej" w postaci art. 7 będzie nieskuteczne i kontrproduktywne, bo ten mechanizm wymaga poparcia państw członkowskich, a "na końcu sojusznicy Orbana w Warszawie to zablokują", zaś węgierski przywódca będzie używał sprawy do podsycania wrogości wobec unijnego establishmentu.
"Komisja (Europejska - PAP) utrzymuje, że bardziej skuteczne jest upominanie Węgier sprawa po sprawie, tak jak to robiła w ostatnich latach, z ograniczonymi sukcesami. Ale wygląda, że jej cząstkowe zaangażowanie tylko zachęcało Orbana do kontynuowania. Przez lata bawił się z unijnymi władzami, robiąc dwa kroki naprzód, a następnie jeden krok w tył w ostatniej chwili, by uniknąć sankcji. UE potrzebuje lepszych narzędzi do postępowania z samowolnymi państwami, takich jak odbieranie funduszy rozwoju regionalnego z których Węgry korzystają w dużych ilościach. W międzyczasie europejscy politycy mają obowiązek podtrzymywać demokratyczne i konstytucyjne wartości, na których Unia jest zbudowana" - pisze "FT".
Zdaniem dziennika, obowiązek podjęcia działań wobec Orbana spoczywa przede wszystkim na Europejskiej Partii Ludowej (EPL), w której członkostwo "przez zbyt długi czas zapewniało Orbanowi i jego partii Fidesz polityczną ochronę".
"FT" zwraca uwagę, że wewnątrz tej frakcji parlamentarnej pojawiają się sygnały zmieniającego się nastawienia wobec jej węgierskich członków. Jako przykłady wskazuje kanclerza Austrii Sebastiana Kurza, który mimo iż podziela antyimigranckie stanowisko Orbana, nakazał swoim eurodeputowanym poparcie wniosku o wszczęcie procedury przeciw Węgrom, a także przewodniczącego EPL Manfreda Webera, który - mimo że to nie pomoże jego staraniom o wybór na szefa Komisji Europejskiej - domaga się od Węgier zmian w propozycjach przepisów dotyczących zagranicznych organizacji pozarządowych i uniwersytetów.
"Centroprawicowi deputowani muszą podjąć działania. Pogląd, że spory najpierw rozwiązywać w rodzinie, w tym przypadku okazał się błędny. Partia jest rozdarta między jej liberalne a nacjonalistyczne skrzydło, a węgierski przywódca jest tego beneficjentem. Centrowy prezydent Francji Emmanuel Macron może mieć własne polityczne motywacje, ale ma rację mówiąc, że EPL nie może popierać zarówno Angeli Merkel jak i Orbana, którego polityczne poglądy są przeciwieństwem tych prezentowanych przez niemiecką kanclerz. Czas zrobić wybór" - konkluduje "Financial Times".