Centrowy "The Times" zaznaczył, że szefowa rządu będzie chciała wykorzystać zaplanowane na późne poniedziałkowe popołudnie wystąpienie w Izbie Gmin do nadania tonu dyskusjom o Brexicie, zapewniając posłów, że Londyn i Bruksela porozumiały się już w 95 proc., jeśli chodzi o treść umowy wyjścia ze Wspólnoty.
Gazeta zastrzega jednak, że ponad 40 eurosceptycznych posłów Partii Konserwatywnej planuje doprowadzić w środę do głosowania nad poprawkami ustawodawczymi, które zamknęłyby premier drogę do wypracowania z UE tzw. rozwiązania awaryjnego (backstop) dla Irlandii Północnej pozwalającego na uniknięcie powrotu twardej granicy z Irlandią niezależnie od kształtu przyszłej relacji handlowej ze Wspólnotą.
Zmiany proponowane przez nieformalną grupę European Research Group (ERG), zrzeszającą zwolenników twardego wyjścia z UE, blokowałyby możliwość objęcia Irlandii Północnej innymi przepisami i regulacjami celnymi niż reszty kraju bez głosu Zgromadzenia Irlandii Północnej. Od początku ub.r. organ jednak nie obraduje po upadku lokalnego rządu, do którego doszło w wyniku skandalu związanego z dopłatami do produkcji energii odnawialnej.
"Times" zaznaczył, że we wtorek premier May będzie przewodziła posiedzeniu rządu, w którym rosnąca liczba ministrów jednoznacznie sprzeciwia się jej strategii negocjacyjnej lub wymaga znaczących zmian w proponowanych przez nią rozwiązaniach. Media spekulowały, że kilkoro z szefów resortów jest nawet gotowych ustąpić ze stanowiska.
Jednocześnie jednak rosnąca grupa posłów Partii Konserwatywnej niezajmujących stanowisk w rządzie - tzw. backbenchers (zasiadających w tylnych ławach) - domaga się, by premier spotkała się w środę z klubem parlamentarnym i przedstawiła plan na kolejne tygodnie negocjacji z UE. Część polityków odgrażało się w mediach, że w razie braku satysfakcjonujących odpowiedzi są gotowi zażądać głosowania nad wotum nieufności wobec May jako szefowej ugrupowania.
Zgodnie z przepisami, aby do tego doszło, 15 proc. posłów torysów - 48 osób - musiałoby złożyć na ręce szefa wewnątrzpartyjnej tzw. komisji 1922 Grahama Brady'ego listy wypowiadające posłuszeństwo szefowej rządu. Według medialnych spekulacji swoje pisma przedstawiło już nawet do 46 deputowanych, a kolejni są gotowi to zrobić jeszcze przed końcem tygodnia, co oznacza, że proces ten rozpocząć się może w każdej chwili.
Eksperci szacują jednak, że nawet w przypadku uruchomienia procesu przeciwnicy May mogą nie mieć wymaganej większości 159 głosów wewnątrz partii, by doprowadzić do realnej utraty władzy przez szefową rządu.
Konserwatywny "Telegraph" ocenił jednak jasno, że "premier mierzy się z jednym z najbardziej kluczowych tygodni swojego urzędowania". Jak dodano, w weekend szefowa rządu odbyła grupową rozmowę telefoniczną z wieloma ministrami, którzy jasno ostrzegli ją przed kontynuowaniem jej planu i zażądali zaostrzenia kursu wobec Brukseli.
Poparcie dla May wyraził jednak w poniedziałek tabloid "The Sun", który w komentarzu redakcyjnym ocenił, że "kluczowe jest, by torysi udzielili jej wsparcia", zastrzegając, że nie ma żadnego kandydata, który mógłby ją zastąpić bez długiego procesu wyboru następcy.
Zwracając się bezpośrednio do czytelników "The Sun", May zapewniła, że w procesie negocjowania wyjścia z UE "nie chodzi o nią, ale o nich".
- Brexit jest największą zmianą konstytucyjną dla Wielkiej Brytanii od pokoleń. Rozwikłanie 40 lat powiązań traktatowych, umów i wspólnego prawodawstwa byłoby wyzwaniem w każdych okolicznościach, a ponieważ żaden kraj nigdy wcześniej nie wyszedł z UE, nie ma żadnej instrukcji, z której każda ze stron negocjacji mogłaby skorzystać - argumentowała.
- Wiem, że czasami może się wydawać, że te rozmowy się nigdy nie skończą, a wielu z was jest sfrustrowanych ciągłym przeciąganiem liny w technicznych kwestiach - ja z pewnością też się tak czasami czuję - ale meta jest w zasięgu wzroku - zaznaczyła szefowa rządu.
Rozmowy w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE trwają od maja 2017 roku. Bruksela chce je zakończyć jak najwcześniej, by mieć czas na zaakceptowanie porozumienia przez Parlament Europejski i Radę UE. Musi to nastąpić przed Brexitem, który jest przewidziany na 29 marca 2019 roku.
Dłużej niż po stronie unijnej zatwierdzanie umowy może zająć brytyjskiemu parlamentowi. Już teraz polityczne kłopoty, zwłaszcza silny opór frakcji eurosceptycznej, wskazywane są jako główna przeszkoda w zawarciu porozumienia z UE.