Przypuszcza się, że około 200 kont na Twitterze aktywnie rozprzestrzenia tzw. fake news i nagłaśnia treści mające na celu eskalację napięć społecznych nad Sekwaną. W ocenie brytyjskiego dziennika "The Times" fałszywe konta są kontrolowane przez rosyjskie służby specjalne, które podsycają atmosferę wokół francuskich protestów.

Reklama

Zadanie sprawdzenia najbardziej agresywnych z punktu widzenia cyberbezpieczeństwa kont powierzono Sekretariatowi Generalnemu ds. Obrony i Bezpieczeństwa (SGDSN). W sobotę eksperci wojskowi i policyjni z tego ośrodka zajmowali się kontami, na których pojawiły się szczególnie drastyczne zdjęcia osób - domniemanych uczestników ruchu "żółtych kamizelek" - które rzekomo zostały ranne w sobotnich starciach z policją.

W ocenie dziennika "The Times" fotografie te nie mają jednak nic wspólnego z wydarzeniami we Francji: ani ze starciami, do jakich doszło przed tygodniem, ani tym bardziej z tymi, które miały miejsce 8 grudnia.

Trump komentuje protesty "żółtych kamizelek". Ostra reakcja szefa MSZ Francji

Francuski minister spraw zagranicznych Jean-Yves Le Drian wezwał w niedzielę Donalda Trumpa, by nie mieszał się w wewnętrzne sprawy Francji. Była to reakcja na zamieszczone przez prezydenta USA na Twitterze komentarze na temat protestów ruchu "żółtych kamizelek".

- Mówię Donaldowi Trumpowi i prezydent Republiki też mu to mówił: nie jesteśmy stroną amerykańskich debat, więc proszę pozwolić naszemu narodowi żyć po swojemu - oświadczył szef francuskiej dyplomacji.

Donald Trump w sobotę na Twitterze połączył trwające czwarty weekend z rzędu protesty "żółtych kamizelek" z paryskim porozumieniem klimatycznym, z którego jego administracja się wycofała, przekonując, że jedną z przyczyn niezadowolenia społecznego we Francji jest przekazywanie dużych sum pieniędzy krajom trzeciego świata, aby pomóc im w ochronie środowiska.

Reklama

Paryż wrze po protestach "żółtych kamizelek". Macron wygłosi "ważne oświadczenie"

Prezydent Francji Emmanuel Macron wygłosi na początku nadchodzącego tygodnia ważne oświadczenie, poinformował w niedzielę go rzecznik. W sobotę we Francji odbyły się kolejne organizowane przez ruch "żółtych kamizelek" protesty przeciw wysokim kosztom życia.

- Prezydent Republiki wygłosi ważne oświadczenie - zapowiedział Benjamin Griveaux w stacji telewizyjnej LCI, nie precyzując jednak ani kiedy dokładnie to nastąpi, ani czego dotyczyć będzie wystąpienie Macrona. Ale już w piątek wysocy rangą doradcy prezydenta sugerowali, że na początku tygodnia odniesie się on do protestu "żółtych kamizelek".

MSW Francji podlicza straty po zamieszkach. Tylu aresztowanych jeszcze nie było

Podczas sobotnich protestów ruchu "żółtych kamizelek" w całej Francji aresztowano łącznie 1723 osoby, z czego 1220 znajduje się nadal w policyjnych aresztach, poinformowało w niedzielę rano francuskie ministerstwo spraw wewnętrznych.

Najwięcej aresztowań - 1082 - miało miejsce w Paryżu, gdzie mimo zwiększonych zabezpieczeń ponownie doszło do zamieszek i starć z policją.

Bilans aresztowań jest znacznie wyższy niż był w każdą z poprzednich trzech sobót, podczas których organizowane były protesty ruchu "żółtych kamizelek". Dla porównania - 1 grudnia zatrzymano łącznie 630 osób, z czego 412 w Paryżu.

Ministerstwo podało także uaktualnione dane na temat uczestników protestu - wzięło w nich udział około 136 tysięcy osób, czyli tyle samo, co tydzień wcześniej.

Mimo że w sobotę zamieszki były nieco mniej gwałtowne niż przed tygodniem i wyraźnie niższa jest liczba rannych (118 wobec 263 w sobotę 1 grudnia), to władze Paryża oceniają, że koszt ekonomiczny jest wyższy. - Będą znacznie wyższe straty finansowe z powodu wczorajszych demonstracji niż przed tygodniem - powiedział w niedzielę rano Emmanuel Gregoire, wicemer Paryża odpowiadający za sprawy budżetowe. Jak wyjaśnił, przyczyną tego jest fakt, że w obawie przed powtórzeniem się zamieszek wiele sklepów, restauracji i kawiarni czy muzeów było w sobotę zamknięte.

"Precz z Macronem!", "Idziemy po ciebie!". Paryż płonie

Odbywające się we Francji w czwarty już kolejny weekend publiczne protesty ruchu "żółtych kamizelek" zgromadziły do południa w sobotę około 31 tys. uczestników - podało w sobotę publiczne radio France Info powołując się na ministerstwo spraw wewnętrznych.

Do demonstracji doszło pomimo wycofania się rządu z zapowiadanej podwyżki akcyzy na paliwo.

Według MSW, w samym Paryżu naliczono 8 tys. demonstrantów. W całym kraju dokonano około 700 aresztowań, ale nie zapobiegło to starciom protestujących z siłami porządku i czynom chuligańskim. Ponownie podpalano samochody, atakowano sklepy i próbowano wznosić uliczne barykady.

W stolicy policja podjęła tym razem silniejsze działania prewencyjne, zatrzymując już rano kilkaset osób, przeważnie pod zarzutem dołączenia do grup przygotowujących "akty przemocy przeciwko ludziom lub niszczenie mienia". Według policyjnych danych, do godzin popołudniowych w Paryżu dokonano co najmniej 600 aresztowań czyli więcej niż przez całą sobotę, 1 grudnia.

Marsz protestujących ku pałacowi prezydenckiemu zablokowała na Polach Elizejskich policja, strzelająca granatami z gazem łzawiącym. Niesiono tam wielki transparent z żądaniem ustąpienia prezydenta Emmanuela Macrona i rozpisania przedterminowych wyborów. "Precz z Macronem!", "Idziemy po ciebie!", skandowali protestujący.

Po raz pierwszy od początku publicznych wystąpień "żółtych kamizelek" na paryskich ulicach pojawiły się opancerzone pojazdy żandarmerii. Jak powiedziała publicznemu radiu France Inter rzecznika MSW, po ubiegłotygodniowych zamieszkach szef resortu Christophe Castaner nakazał siłom bezpieczeństwa dostosowywanie ich strategii do okoliczności. - Naprawdę chodzi nam o to, by odróżniać pokojowych demonstrantów od ewentualnych wrogo nastawionych demonstrantów, rabusiów i rozrabiaczy - zaznaczyła.

Na polecenie policji zamknięto w sobotę liczne stacje paryskiego metra, przez które pociągi przejeżdżały bez zatrzymywania się. Mimo przedświątecznego sezonu nie otwarto dla klientów kilku znanych placówek handlowych, jak dom towarowy Galeries Lafayette.

Demonstracje "żółtych kamizelek" odbyły się w sobotę także w wielu innych francuskich miastach i według mediów miały na ogół pokojowy przebieg. Ponownie odnotowano blokowanie autostrad w różnych miejscach kraju.

W sąsiadującej z Francją Belgii w trakcie sobotnich protestów "żółtych kamizelek" aresztowano około 100 ludzi - podała tamtejsza policja. W Brukseli marsz około 500 demonstrantów został zablokowany przez policyjny kordon przed siedzibą Rady Europejskiej. Nieliczne osoby przedarły się dalej, przy czym obrzucono butelkami funkcjonariuszy, którzy odpowiedzieli granatami z gazem łzawiącym. Kilkaset osób zablokowało w tym samym czasie pobliski węzeł komunikacyjny, dla ich rozproszenia użyto armatek wodnych.