Jeden z licznych rzeczników ruchu Benjamin Cauchy z rejonu Tuluzy, ostrzegając przed "pułapką" w Paryżu, powiedział, że lepiej dać upust gniewowi w protestach regionalnych. Dodał: "Rząd stara się, abyśmy wyglądali jak zbiry, co nie jest prawdą(...) Jesteśmy oddanymi obywatelami i szanujemy ludzkie życie, a nie chcemy mieć zmarłych i rannych na sumieniu, być może prezydent chce mieć jakichś, aby stać się generałem, który pojawi się, by ratować Francję przed chaosem".
Macron, choć to on sam jest w centrum kryzysu, cały niemal tydzień pozostaje "niewidzialny" - pisze "Le Point". Milczy od powrotu ze szczytu G20, choć w ostatnich dniach mnożą się apele ze strony opozycji oraz części deputowanych, by wypowiedział się publicznie. Kryzys może zachwiać jego prezydenturą po półtora roku pięcioletniej kadencji.
Jak powiedział agencji AFP przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Richard Ferrand, prezydent ma "jasność co do kontekstu sytuacji" i "nie chce dolewać oliwy do ognia; konsekwentnie nie zamierza wypowiadać się przed sobotą". Zabierze głos "na początku przyszłego tygodnia". Wie, że to jego osoba jest bezpośrednim celem "żółtych kamizelek" i "dlatego jego uwagi mogą pobudzić gniew najbardziej zradykalizowanych" - powiedział. Jedną z głównych sił napędowych protestu jest sprzeciw wobec polityki Macrona.
W sobotę będzie do naszej dyspozycji 180 tys. granatów - ostrzegł funkcjonariusz z policyjnej jednostki interwencyjnej.
Siły bezpieczeństwa mają też dysponować pojazdami opancerzonymi do burzenia barykad na ulicach - zapowiedział szef MSW Christophe Castaner, podkreślając, że jest to maksymalny stan pogotowie. Zdjęcia barykad sprzed tygodnia obiegły cały świat.
Ostatnie trzy tygodnie dały początek potworowi, który umknął własnym rodzicom - ocenił minister, kwalifikując ten bunt jako frondę tych Francuzów, którzy za "żółtymi kamizelkami" potępiają podatkową i społeczną politykę rządu.
Stan pogotowia, w jaki postawiono 89 tys. funkcjonariuszy, jest zdaniem szefa francuskiej żandarmerii Richarda Lizureya "bezprecedensowy".
W Paryżu 39 szpitalom zalecono "wzmożoną czujność" i zwiększenie "dodatkowych możliwości hospitalizacyjnych".
Rząd zapewnia, że siły porządkowe mają posłużyć do jak najskuteczniejszego rozproszenia "ruchu bandytów", ponieważ "wszystko wskazuje na to, że radykalne elementy będą próbowały się zmobilizować".
Prokurator Paryża Remy Heitz oświadczył, że podjął działania, by umożliwić aresztowanie osób, które "miały kontakt z policją" przed demonstracjami. W niektórych regionach, tak jak na północy Francji, władze zabraniają demonstracji.
W piątek na zwiększenie napięcia miały wpływ manifestacje setek licealistów. W Paryżu, Montreuil, Dijon klęczeli na ulicach z rękoma założonymi z tyłu na kark, by pokazać, jak policja upokorzyła poprzedniego dnia w Mantes-la-Jolie w regionie Ile-de-France ponad 150 uczniów, którzy protestowali przeciwko planowanej reformie sytemu egzaminacyjnego.
Według młodzieży zmniejszy ona możliwości awansu społecznego i zwiększy nierówności. Nagranie wideo uczniów klęczących szeregami na ziemi - część twarzą do muru, niektórzy zakuci w kajdanki - zamieszczone w sieciach społecznościowych wywołało powszechne oburzenie. Policjanci twierdzą, że nie chcieli dopuścić, by sytuacja "wymknęła się spod kontroli", a uczniów podejrzewali o udział w "zbrojnym zgromadzeniu".
W Montauban w departamencie Tarnu i Garonny policja z rana na ważnym rondzie zajętym przez "żółte kamizelki" skonfiskowała 28 koktajli Mołotowa i trzy domowej roboty bomby. Władze obawiają się tam w sobotę "bardzo poważnych" zajść. Wszczęto dochodzenie w sprawie "transportu substancji lub materiałów wybuchowych", za co grozi do 10 lat pozbawienia wolności.
W Paryżu kolejne muzea, m.in. Luwr, d'Orsay, Grand Palais, Centre Pompidou, Marmottan, zapowiedziały, że w sobotę będą zamknięte, podobnie jak słynne miejsca dziedzictwa narodowego, w tym Łuk Triumfalny, Panteon, Sainte-Chapelle i wieża Eiffla. Spektakle odwołały obie paryskie opery, a także teatry: Marigny, Komedia Francuska, Odeon, a pierwszą edycję festiwalu muzyki elektronicznej INASOUND przeniesiono na wiosnę.
Podobne środki podjęło Bordeaux, zamykając na sobotę część placówek kulturalnych.