Niemiecki chadek, który jest kandydatem EPL na kolejnego przewodniczącego Komisji Europejskiej, będzie w ramach swojej kampanii wyborczej w czwartek i piątek w Polsce. W rozmowie z PAP mówi o europejskiej polityce obronnej, migracji, oraz dlaczego jest przeciw Nord Stream 2.
PAP: W ostatnim czasie musi pan odpowiadać na pytania dotyczące Viktora Orbana, Fideszu, zamiast opowiadać o swoich pomysłach jako potencjalny szef nowej KE. Nie ma pan wrażenia, że kampania do europarlamentu została panu skradziona?
Manfred Weber: Kroki Fideszu, Viktora Orbana w ciągu ostatnich dni to obciążenie dla nas. 20 marca, na zgromadzeniu ogólnym EPL, sprawa Fideszu będzie na agendzie.
Jaki jest pana pogląd na tę sprawę? Można odnieść wrażenie, że dla wielu tym razem Orban posunął się za daleko swoją kampanią plakatową z wizerunkiem szef KE . Czy przekroczył granicę?
Jestem osobą, która buduje mosty, ale z drugiej strony nie można się godzić na wszystko. Sytuacja Centralnego Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (placówka przeniosła się z Budapesztu do Wiednia wskutek polityki Orbana – PAP), jest absurdalna. W UE mamy podstawową zasadę wolności nauki. Będziemy starali się do końca, do 20 marca, starać się rozwiązywać problemy. Wszystko zależy od postawy Budapesztu, Fideszu. Oni muszą przesłać sygnał, że chcą zostać w EPL.
Dla mnie ważne jest, żeby wszystkie te kroki, dyskusje były prowadzone na podstawie naszych chrześcijańsko-demokratycznych wartości. To podejście jest czymś, co nas jednoczy. Musimy potwierdzić, że pracujemy na podstawie tych wartości chrześcijańsko-demokratycznych.
Czy spodziewa się, że Orban będzie postępował zgodnie z zasadami państwa prawa, nie będzie atakował polityków ze świecznika Europejskiej Partii Ludowej, jak Jean-Claude’a Junckera, czy Brukseli ogólnie? Nie obawia się pan, że retoryka, jaką się posługuje Orban spowoduje, że opinia publiczna na Węgrzech odwróci się od UE, jak w Wielkiej Brytanii?
Europejska Partia Ludowa jest za przyszłością Europy, pracujemy nad ideami, które mają wzmocnić UE. Nie posługujemy się strachem, nienawiścią wobec kogoś. Ojcowie założyciele EPL zawsze opowiadali się za współpracą i kompromisem. Ale do tego trzeba gotowości z obu stron. Musze powiedzieć, że teraz nie widzę gotowości do kompromisu ze strony Fideszu, czy Viktora Orbana. Następne dni będą ostatnią szansą dla Fideszu, żeby pokazać gotowość, że są częścią rodziny, w której zawierane są kompromisy i chcą wnosić swój wkład do tego sposobu myślenia. Na 20 marca wszystkie opcje są na stole.
Grupa EPL po wyborach będzie mniejsza. Pewno trzeba to też brać pod uwagę. Czy jest pan otwarty na to, żeby do frakcji dołączyli przedstawiciele innych partii? Czy taką partią mogłoby być PiS, czy ze względu na działania tego ugrupowania taka opcja jest niemożliwa?
Moje przesłanie jest takie: członkowie grupy są ważni, ale wartości są jeszcze ważniejsze. Chodzi o wspólne zrozumienie, co znaczy demokratyczne podejście. To dla nas kluczowe. W tej chwili nie ma dyskusji w EPL, żeby rozszerzyć naszą rodzinę polityczną. Naszym partnerem w Polsce jest PO i PSL, które należą do Europejskiej Partii Ludowej. Bardzo się cieszę z powołania mocnej Koalicji Europejskiej. To tworzy jasny wybór, czy kraj pójdzie w długiej perspektywie w kierunku polexitu, czy nie. Z tej perspektywy dobrze, że Platforma stworzyła koalicję, która opowiada się za proeuropejską Polską.
Uważa pan PiS za partię, która może prowadzić do polexitu?
Antybrukselska atmosfera, atmosfera przeciw współpracy w ramach UE jest czymś niepokojącym. Musimy powiedzieć ludziom, że tylko razem możemy odnosić sukcesy, rozwiązywać nasze problemy. Wielkimi wyzwaniami, które przed nami stoją, np. dotyczącymi obrony, Rosji, traktatu INF, fake newsów możemy się zająć jedynie razem. Musimy wzmacniać instytucje na poziomie europejskim, bo to konieczne narzędzie do znajdywania rozwiązań. Musimy chronić naszego dorobku i Platforma, nasz partner to robi.
Wspomniał pan o obronności. W Polsce są obawy o to, by europejska współpraca nie zastąpiła w tym wymiarze NATO.
Po pierwsze doceniam to, że Polska wypełnia NATO-wski próg 2 proc. PKB wydatków na obronność. Polska to jeden z pozytywnych przykładów, krajów które dużo inwestują zwiększając możliwości obronne. To wzór dla innych państw europejskich. Po drugie dla nas w EPL jest całkowicie jasne, że NATO to fundament naszego bezpieczeństwa. Nie może być co do tego żadnych wątpliwości. Podzielamy wartości z naszymi amerykańskimi przyjaciółmi, takie jak demokracja, wolność, przywiązanie do praworządności.
Europejski filar obronny jest czymś dodatkowym, ale czymś bardzo potrzebnym. Widzimy nowe zagrożenia związanie z technologią, cyberatakami. Jest również kwestia efektywności, bo możemy wydać pieniądze podatników w znacznie bardziej efektywny sposób, jeśli połączymy nasze wysiłki. Zaproponujemy, żeby w ciągu pięciu lat powstała wspólna agencja ds. zwalczania cyberzagrożeń, żeby pokazać, że Europa razem, może bronić infrastruktury internetowej.
Jeśli mówimy o bezpieczeństwie, to jest wiele niepokoju, jeśli chodzi o bezpieczeństwo energetyczne. Mamy nowa dyrektywę gazową, ale ona nie powstrzyma budowy Nord Stream 2. Jakie jest pana podejście do tej sprawy?
Jest oczywiste, że Nord Stream 2 jest projektem politycznym, a nie tylko biznesowym, dlatego jestem jego przeciwnikiem. Powinniśmy bardziej uniezależnić się od rosyjskiego gazu. To jest kierunek, który powinniśmy obrać. Dywersyfikacja jeśli chodzi o nasze źródła dostaw powinna być kierunkiem, a nie uzależnianie się bardziej od Rosji.
Pamiętając o tym, że jedną z postaci związanych z projektem Nord Stream 2 jest Gerhard Schroeder (b. socjaldemokratyczny kanclerz Niemiec - PAP), jasno widzimy, że to projekt polityczny. Minimum, jakiego bym teraz oczekiwał, to byśmy po przyjęciu dyrektywy gazowej usiedli jeszcze raz na poziomie europejskim, zwłaszcza w gronie krajów najbardziej zainteresowanych: Polski, państw bałtyckich, Dani, Finlandii, Szwecji i przedyskutowali razem ten problem. To nie jest krajowy projekt Niemiec. To europejski projekt i trzeba włączyć w proces podejmowania decyzji w jego sprawie inne państwa członkowskie.
Ostatnie pytanie o politykę migracyjną, bo debata w tej sprawie toczy się od paru lat, a rozwiązania nie widać. Polska sprzeciwia się obowiązkowym kwotom relokacji. Jaki jest pana punkt widzenia?
M.W.: Warunkiem wstępnym w sprawie rozwiązania problemu migracji jest silna i bardzo konkretna ochrona granic. Musimy pokazać, że jako politycy jesteśmy w stanie gwarantować, kto znajduje się na europejskiej ziemi. Po drugie musi być jasne, że problem migracji nie dotyczy tylko krajów takich jak Grecja, Włochy, czy Hiszpania. To jest problem nas wszystkich. Jako Europejczycy musimy odpowiedzieć na niego razem.
Podobają mi się pomysły przedstawiane przez Sebastiana Kurza (kanclerza Austrii - PAP) w czasie austriackiej prezydencji. Przedstawił wówczas koncepcję elastycznej solidarności. Przedyskutujmy, jak to zrobić, ale zasada, że każdy musi się włączyć w rozwiązywanie problemu, poprzez różne działania, jest jasna, bo to wyzwanie europejskie.
Prezydent Francji Emmanuel Macron w swoim manifeście sygnalizuje, że ci, którzy nie zgadzają się na wspólną politykę azylową, powinni być poza Schengen. To dobra droga?
Sądzę, że powinniśmy rozwiązywać problemy wspólnie, a nie zmuszać państwa członkowskie do jakichś działań.