Premier Bojko Borisow wezwał wszystkich zamieszanych w aferę apartamentową, aby podali się do dymisji. Po pierwszym etapie skandalu, gdy z parlamentu odszedł szef klubu poselskiego rządzącej partii GERB Cwetan Cwetanow, a do dymisji podali się minister sprawiedliwości Cecka Caczewa i dwóch wiceministrów, który nabyli luksusowe apartamenty po czterokrotnie niższych od rynkowych cenach, nastąpił nowy rozdział.
Okazało się, że w oświadczeniach majątkowych i akcie notarialnym Płamena Georgiewa, szefa komisji antykorupcyjnej mającej badać konflikty interesów i wypadki korupcji na wysokich szczeblach władzy, są nieścisłości, wskazujące, że albo nabył trzypoziomowy apartament po nierealnie niskiej cenie, albo ukrył jego realną wartość. W czwartek Georgiew poszedł na urlop, zobowiązując się do współpracy z prokuraturą. Bułgarska Partia Socjalistyczna (BSP) przystąpiła do zbierania podpisów pod żądaniem jego odwołania przez parlament. Prezydent Rumen Radew zapowiedział, że wycofuje zaufanie polityczne do Georgiewa.
Jego miejsce tymczasowo zajął wiceszef komisji Anton Sławczew, który ma podobny problem ze swym oświadczeniem majątkowym i ceną mieszkania.
Innymi badanymi przez prokuraturę są: zastępca prokuratora generalnego Borisław Sarafow i przewodniczący Naczelnego Sądu Kasacyjnego Łozan Panow. W jego wypadku jednak chodzi o mieszkanie żony, nabyte przed zawarciem związku małżeńskiego. Sarafow w tej sytuacji odmówił ustąpienia i poszedł na urlop. Media podają informacje o kolejnych aferach, m.in. o posiadaniu mieszkań przez minister turystyki Nikolinę Angełkową.
Premier Bojko Borisow, wzywając do dymisji osób zamieszanych w skandal z tanimi mieszkaniami, stwierdził, że chodzi tu o moralność, a majątki tych osób i pochodzenie środków na apartamenty mają być dokładnie sprawdzone.
Prezydent Rumen Radew, który zwołał na najbliższy poniedziałek posiedzenie Konsultacyjnej Rady Bezpieczeństwa Narodowego poświęcone korupcji na wysokich szczeblach władzy, stwierdził, że zjawisko to osiągnęło niebezpieczne rozmiary. W oświadczeniu poinformował, że wycofuje swoje zaufanie do szefa komisji antykorupcyjnej Płamena Georgiewa.
Ważne jest, by organy mające zwalczać korupcję były przykładem przejrzystości. Mamy poważny problem z zaufaniem do państwa. Jeżeli chcemy mieć sprawnie działające państwo prawa, każdy, kto naruszył prawo, powinien za to odpowiadać – stwierdził.
Na posiedzeniu Konsultacyjnej Rady Bezpieczeństwa Narodowego informację o korupcji na wysokich szczeblach powinien przedstawić wiceszef komisji antykorupcyjnej Anton Sławczew. Nie wiadomo jednak, czy do tego dojdzie, gdyż krążą informacje, że i on będzie musiał wytłumaczyć się z taniego mieszkania.
Tymczasem skandal zatacza coraz szersze kręgi. Premier Borisow zarządził w czwartek wstrzymanie budowy kontrowersyjnego wieżowca firmy Atreks, która sprzedawała politykom tanie mieszkania. W 2017 roku parlamentarny klub GERB, kierowany wówczas przez Cwetanowa, poparł nowelizację ustawy zezwalającej na powstanie wieżowca. W dokumentacji dotyczącej budynku są nieścisłości, które dopiero mają być wyjaśnione. Budowa spowodowała ogromne niezadowolenie w dzielnicy, gdzie od roku przeciwko niej odbywają się protesty.
Według dziennikarzy śledczych badających afery mieszkaniowe mają one nie tylko wymiar moralny, jak uważa premier Borisow. Asen Jordanow z portalu "Biwoł", jednego z głównych źródeł informacji o skandalu, jest zdania, że przy wpisywaniu do akt notarialnych nierealnie niskich cen chodzi o przestępstwo podatkowe lub pranie pieniędzy, albo o jedno i drugie równocześnie. Może chodzić również o ukrytą łapówkę. Jordanow obawia się jednak, że ponieważ w afery jest zamieszany zbyt szeroki krąg przedstawicieli władzy, z dochodzeń nic nie wyniknie i nikt nie poniesie kary.
Tymczasem w kraju trwają przygotowania do ulicznych protestów przeciwko korupcji władzy. Według socjologów niezadowolenie społecznie rośnie. Dyrektor Gallup-Bułgaria Pyrwan Simonow powiedział, że nie ma oznak, by opinia publiczna się uspokoiła.